strona XIII


Herkus obserwował pracę żaren: kamienna kula rozgniatała jęczmienną drobinę. "Jestem ziarnem" - wyszeptał. "Wiem więcej niż reszta Natangów, widziałem rzeczy, o których oni nie śnili. Pójdą za mną, ale czy wiedzą, że walka będzie ostateczną? Tu nie chodzi o spór sąsiedzki czy plemienny - to będzie bój o przetrwanie. Gdybyśmy przegrali - świat zapomni."
Monte przewidywał, że zarówno Natangom, jak również Bartom i Warmom może wkrótce zabraknąć miejsca na ich własnej ziemi. Swą myślą ogarniał przestrzenie całych Prus, a nawet Litwę i Żmudź. Wiedział, że trudno będzie liczyć na solidarność ze strony Nadrowów, Skalowów i Sudowów - Jaćwięgów. Poczucie wolności było siłą skłaniającą ich do walki, ale jednocześnie hamulcem poczynań zmierzających do współpracy. Pod koniec lat 50-tych XIII wieku mieszkańcy Natangii okazywali wyraźne zniecierpliwienie rządami Zakonu. Obserwowali, jak oddziały pobratymczych plemion bałtyjskich ze wschodu, żyjących na dawną modłę, organizowały się do szybkich, łupieżczych wypraw na zamki krzyżowców i powracały uszczęśliwione zwycięstwem.
Zaczęły się narady i wiece. Działo się to w sytuacji, gdy Zakon z całą premedytacją wykorzystywał poszczególne punkty umowy dzierzgońskiej, wymagając od podbitej ludności ścisłego posłuszeństwa, narzucając jej trudne do spełnienia warunki. Gdy bracia zakonni spostrzegli, że trwające często obrady odbudowywały zerwane więzi społeczne, bo tok rozumowania "nobiles" szedł w parze z odczuciami pospolitej ludności - postanowili przerwać odradzającą się jedność wewnątrzplemienną. Zdarzało się już nieraz, że urzędnicy krzyżaccy dla obwieszczenia decyzji, spraszali na swe zamki starszyznę pruską, ta z kolei nawykła do demokratyzmu akceptowała wspólną gościnę połączoną z przyrzeczeniem realizacji uzgodnionych postanowień. Postąpił tak wójt krzyżacki Volrad Mirabilis (z łac. -"Wspaniały"). Do swego zamku Lenceberg na wybrzeżu Zalewu Wiślanego zaprosił przedstawicieli natangijskich "nobiles" na ucztę.