strona IV


W XIII wieku Krzyżacy zaatakowali Prusów w ich ojczyźnie. Akkon - dawna twierdza rycerzy niemieckich w Ziemi Świętej - opustoszał po to, by mogli rozproszyć się po swych komendach* i skupić następnie w działaniach przeciwko nadbałtyckim plemionom. Polski książę dzielnicowy z Mazowsza - Konrad, zabiegający o zdobycie stołecznego Krakowa, zamierzał zaprosić Krzyżaków, aby ci ubezpieczyli północną granicę jego księstwa. Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie osiadł w ziemi chełmińskiej, na pograniczu polsko-pruskim, nad Wisłą, w okolicach obecnego Torunia. Wszelkie inne wysiłki chrystianizacyjne w Prusach stanęły pod znakiem zapytania. Krzyżacy posiadali znaczące poparcie zarówno w papieskiej kurii, jak i na cesarskim dworze, a nawracanie pogan zamierzali prowadzić systematycznie, z determinacją i wykluczając konkurencję.
Podbój rozpoczął się od przybycia w 1228 roku zaledwie trzech braci-rycerzy. Opór Prusów był początkowo słaby. Lud ten tkwiący w podziale plemiennym - porównywalnym do sytuacji nieuformowanej Polski z czasów przed-Mieszkowych - nie stanowił monolitu tak w sensie politycznym, jak i militarnym. Pojedynczy Prus posiadał świadomość najsilniejszego związku z własnym rodem i najbliższą okolicą, tj. lauksem, nieco słabiej identyfikował się z tzw. "ziemią" - włością. Miał oczywiście świadomość przynależności do całego plemienia, składającego się z kilku takich "ziem", ale świadomość ogólnopruska nie wytworzyła się nigdy. Taka sytuacja warunkowała sposób obrony przed zewnętrznym napastnikiem - broniły się lauksy w swoich grodach ("pils", "pikalnis") za usypanymi ziemnymi wałami. Niepodobna było zdobyć od razu, z marszu, całości terytorium plemiennego, tym bardziej że Prusowie w walce zwyciężali albo ginęli. Brak lęku przed śmiercią wynikał z wiary w wędrówkę dusz, zobowiązań i troski o los wspólnoty, do której dany Prus należał. Społeczeństwo pruskie było zbiorowiskiem ludzi wolnych. Rozwarstwienie nie było znaczne, decyzje o walce zapadały na wiecach i naradach, gdzie ważący głos przypadał starszyźnie plemiennej. Prusowie nie posiadając państwa, znając tylko granice plemienne, nie prowadzili żadnej polityki zagranicznej, chyba że uznać za taką, politykę plemion wobec siebie.
Krzyżacy - przeciwnie, posiadali rozwiniętą dyplomację, mieli poczucie misji, walki w imieniu całości chrześcijańskiego uniwersum**, a taktyce pruskiej przeciwstawiali konsekwencję i dogłębne umacnianie swego panowania na raz już zdobytym terytorium. Lęk przed śmiercią też nie musiał być u krzyżackiego rycerza zbyt wielki, skoro długie godziny marszów, zgodnie z regułą, powinien wypełniać szeptaną modlitwą, a przez walkę z niewiernymi jego dusza miała się dostać wprost do Nieba. I mniejsza o to, że walka toczona w imieniu chrześcijaństwa chrześcijańską nie była zaiste.


* komenda - włość, posiadłość Zakonu Krzyżackiego, przeważnie na terenie Rzeszy. Pierwsze komendy - zamki, wioski, ziemie - powstały z darowizn na rzecz Zakonu.
**
uniwersum - (j. łac.) wszechświat