Szewczenko – reszta jest tłem
Kto dziś interesuje się poezją? W tak niepoetycznych czasach jest ona chyba niezauważalna. Kto dziś interesuje się Szewczenką? Futboliści i kibice Andrija. Już w średniowiecznym Konstantynopolu stadionowe stronnictwa „niebieskich” i „zielonych” miały niebagatelne znaczenie – ustanawiały i znosiły cesarzy.
Działalności bizantyjskich fanów sportu raczej nie zwykło się określać mianem „kultury masowej”. To określenie ze współczesnego słownika. Podobnie jest z pradawną tęsknotą za rymowaniem i recytacją. Teraz przybiera postać rapu: pop-kultury rodem z Nowego Jorku.
Gdy w nieodległym od Kijowa siole (Moryńce) na świat przychodził Taras (nie Andrij) Szewczenko, a było to w 1814 r., Stanami Zjednoczonymi rządził dopiero czwarty prezydent – James Madison. Jeszcze daleko było Ameryce do Baracka Obamy. Wtedy europejska kultura nie miała ochoty się amerykanizować. Jak widać , trochę się pozmieniało.
Sto pięćdziesiąt marców upłynęło od dnia śmierci ukraińskiego wieszcza, a niemal dwieście od narodzin. Żył bowiem 47 lat. Jest więc jakaś aktualność w lirniku z Naddnieprza czy tylko okazja do rocznicowego przypominania, że „wielkim poetą był”? A może dla środowisk ukraińskich, obecnych także na Warmii i Mazurach, jego postać służy do podkreślania tożsamości? Nie wiadomo. Prawdopodobnie portret Tarasa Szewczenki nie znosi wciskania w uprzednio obstalowane ramy.
Jurij Andruchowycz, topowy pisarz z Iwano-Frankiwska vel Stanisławowa, w świetnym szkicu pt. „Shevchenko is OK” ciekawie zauważył, jak w twórczości wieszcza chciano dostrzec, niczym w lustrze, rozmaite ideologie i poglądy. W okresie sowieckim komunistyczni aparatczycy usiłowali znaleźć w jego wierszach treści wycelowane głównie we wszelkiej maści „wrogów klasowych”. Ukraińscy narodowcy starali się wydobywać strofy patriotyczne i podkreślali słowa, które można było obrócić przeciw Moskalom, Żydom lub Lachom. Inni zaś np.zwolennicy pojednania polsko – ukraińskiego zwykli akcentować tytuł „Polakom” („Do Lachów”) z następującą treścią:
„Kiedyśmy byli Kozakami I nic o unii nie słyszeli, Na wolnych stepach, wolni sami, Brataliśmy się z Polakami I żyli sobie najweselej! (…) Podajże rękę Kozakowi I serce swe do niego przychyl, I razem w imię Chrystusowe Odnowimy nasz raj cichy.” (1847-1850 Twierdza Orska – Orenburg, przeł. J.Jędrzejewicz)
Znawcy twórczości autora „Kobzarza”, występujący z pozycji chrześcijańskich potrafili delektować się cytatami przenikniętymi miłością bliźniego i pierwiastkami biblijnymi, ateiści natomiast przypominali, że przecież „ w cerkwi nigdyśmy go nie widzieli.” Czy można nazwać Szewczenkę geniuszem? Zazwyczaj, jeśli twórca jest ponadprzeciętny, to chętnie przypisuje mu się cechy – tak czynili Rzymianie – ducha opiekuńczego albo czegoś w rodzaju wyższej jaźni – tak jak czynimy to teraz. Żyjemy w czasach od dawna obeznanych z Freudem i psychoanalizą. Łatwo więc przychodzą nam takie tłumaczenia.
Szewczence w życiu było jak najgorzej, przypadł mu w udziale los osoby wyjątkowo utalentowanej. Jego indywidualność musiała zetrzeć się z okolicznościami niesprzyjającymi pomnażaniu uzdolnień. Przyszedł na świat w wielodzietnej, ubogiej, chłopskiej rodzinie, w państwie rządzonym przez despotów tronujących w Petersburgu. Wkrótce został osierocony. Przez większość życia nie posiadał wolności osobistej – w imperium rosyjskich carów istniało archaiczne poddaństwo, jakby refleks niewolnictwa z Egiptu faraonów. A była to ponoć epoka sentymentalnych egzaltacji. Pisał wiersze, poematy, malował obrazy i tworzył szkice, nawet wówczas, gdy zakazywano mu posiadania papieru i ołówka. Doświadczył rozmaitych szykan, był aresztowany, wcielany do karnych jednostek wojskowych ( 7 lat w twierdzy Mangyłszak nad Morzem Kaspijskim), nadzorowała go policja… Mocne to i hardcorowe. Wystarczyłoby na kilka hollywoodzkich superprodukcji. Taki film kończyłby się słowami:
“When I am dead, bury me In my beloved Ukraine, My tomb upon a grave mound high Amid the spreading plain…” (“My Testament”, przeł. J.Weir)
Po polsku ten sam fragment brzmiałby tak: „Kiedy umrę, na wysokiej Schowajcie mogile Mnie wśród stepu szerokiego, W Ukrainie miłej…” („Testament”, przeł. J. Iwaszkiewicz)
Poeta w romantycznej aurze uwieczniał tęsknotę, bunt, rozpacz, samotność i miłość – wszystko z czym gorzko zapoznało go życie. Obchody rocznic, odsłaniane pomniki (jest ich na świecie ponad 1000) czynią z niego – dosłownie – posągową postać. Używając innych określeń, można by rzec, że to outsider, a zarazem legenda powstająca za życia. Był uosobieniem człowieczeństwa – wbrew otaczającemu światu. Z jego wierszy wyziera przechowana do dziś, ludzka godność.