Przypudrowana Kongresówka
Ostatnia Debata (6/2017) przyniosła rozszerzenie majowego artykułu poświęconego warszawskiej koronacji Mikołaja I[1]. Z uporem godnym lepszej sprawy, pozostając w fazie continuum, autor zajął się tym razem wychwalaniem carskiego protektoratu. Królestwu Polskiemu, bo o nim mowa, nadał w tytule aluzyjnie (?) brzmiący atrybut „wyklętości”[2]. Nie zgadzam się z prezentowanymi w tekście tezami. I to z dwóch powodów. Pierwszy, to zawarta w treści natrętna „historyczna kosmetologia”, a drugi – to polemika z wymyśloną treścią podręczników.
Makijaż zamiast realizmu
Główne założenie, które Adam Kowalczyk przyjmuje już na początku wywodu, opiera się na twierdzeniu, że okres: 1795 – 1918 nie jest dla Polaków równoznaczny z brakiem państwowości. Innymi słowy: w XIX stuleciu mogli się cieszyć krajem ojczystym uznanym na arenie międzynarodowej. Dowodem ma tu być istnienie Królestwa Polskiego zwanego często Kongresowym. Nieważne, że powstało ono, a przy okazji jego „międzynarodowe uznanie”, w wyniku politycznego frymarczenia pomiędzy mocarstwami. Należy tu dodać, że nie licząc księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, obecnego w habsburskiej stolicy podczas narodzin Kongresówki, akuszerzy nowego ładu w Europie obeszli się bez udziału sarmackich potomków. Nawiasem mówiąc – jeśli chodzi o potraktowanie Polaków, metafora Wiednia lat 1814/15 i Jałty z 1945 r. – nieuprawniona rzecz jasna, nachalnie wciska się na papier. Podobnie niekompetentne porównanie kojarzące Królestwo Polskie z PRL – em, nie wiedzieć czemu, łacno pojawia się w takich chwilach. To fatalizm czy geopolityka, że imperialny sąsiad ze wschodu poi swoje konie raz w Sekwanie, a przy innej okazji zatrzymuje się na popas w Berlinie? Co powoduje, że ościenne władztwo, maszerując na zachód, ma zwyczaj niechcący pomagać będącym akurat w państwowej potrzebie Polakom? Jaka jest przyczyna tego, że obca potencja wyzwala ich spod obcego jarzma czy wręcz ocala? To polska przywara i brak politycznego zmysłu czy militarna przewaga i siła, niepytającej o zgodę Rosji? Adam Kowalczyk ma na ten temat charakterystyczne odpowiedzi. Trywializując, ale pozostając w pełnej zgodzie z jego przekazem: carowie mieli dobre zamiary, a Polacy okazali się niewdzięczni. Mało tego, mieszkańcy kraju nad Wisłą pozostali z tą przykrą cechą aż po dzień dzisiejszy i utrwalili w podręcznikach i opracowaniach naukowych „czarną legendę” kongresowej monarchii.
Autor bierze za dobrą monetę postępowanie ulubionego wnuka Katarzyny II. Aleksander I, wykrawający dla rządzonej przez siebie Rosji możliwie największe terytorium z ziem pozostałych po Księstwie Warszawskim (pierwotnie zamierzał przejąć je w całości), jest przedstawiony w artykule jako obrońca sprawy polskiej. Heroicznie „występował przeciwko całej Europie”. Nawiasem mówiąc, Księstwo – istniejący ledwie 8 lat, profrancusko zorientowany kraj, podobnie jak i jego twórca – Napoleon Bonaparte, służą autorowi do budowania wymownego tła. Wyraźnie korzystnie zabłysnąć mają na nim: moskiewski despota oraz jego nowa zdobycz. Królestwu, którego istnienie zawarowano aktem końcowym kongresu wiedeńskiego, post factum można już było bez obaw nadać „polski” przydomek.
W przeciwieństwie do Adama Kowalczyka, ex post oceniającego Księstwo Warszawskie przez porównanie go do Królestwa Polskiego, należy raczej zwrócić uwagę na to, że patriotycznie nastawiona część społeczeństwa dawnej Rzeczpospolitej, pozostająca na przełomie XVIII i XIX w. bez szans, by antycypować, tak zachwalane przez autora propolskie koncesje Aleksandra I, skłaniała się ku Bonapartemu z racjonalnych pobudek. Był przecież pogromcą zaborców – najpierw Austrii, później Prus, a w przypadku powodzenia w wojnie 1812 r., mógł rozbić trzeciego udziałowca dealu z lat 1772 – 1795.
Autor „Królestwa wyklętego” aprobuje i przychylnie odnosi się do działań cara Aleksandra I, natomiast o postępowaniu Napoleona Bonaparte skłonny jest pisać: „cyniczna gra Polską”. A przecież obaj – car i cesarz, odgórnie tworzyli (z udziałem i rachubami politycznymi pewnej części Polaków) jakieś protezy Rzeczpospolitej. Jednak, o ile działania Bonapartego ukazywane są w kontekście negatywnym, o tyle działania Aleksandra są już raczej wyświadczonym Polakom dobrodziejstwem. Nie dostrzegając podobnego wyrachowania w postępowaniu cara, Adam Kowalczyk przyjmuje, że podczas wiedeńskich obrad wszechrosyjski samodzierżca, jako jedyny, obstawał przy planie odbudowy Polski, co miało zresztą antypolsko scementować Austrię, Francję i Wielką Brytanię. Krajami tymi faktycznie kierowała przede wszystkim obawa o wzmocnienie Rosji powiększającej się o ziemie polskie aniżeli ich stricte antypolskie nastawienie.
Wychodzi więc na to, że żaden z XIX – wiecznych substytutów polskiej państwowości: ani Księstwo ani Królestwo, nie obejmował całości dawnych jej ziem. A przecież dla ówczesnych Polaków (vide: hasło pamiętnej insurekcji kościuszkowskiej) liczyła się „Wolność, Całość, Niepodległość”. Dla uściślenia można jedynie dodać, że terytorium Księstwa było większe od terytorium Królestwa. Tak więc, skoro Adam Kowalczyk z obu namiastek Polski wybiera tę tworzoną pod berłem cara, to jest to opcja propaństwowa czy prorosyjska?
Fiński sylogizm
Aleksander I Romanow, istotnie w okresie obrad kongresu wiedeńskiego gustował jeszcze w liberalizmie. Królestwo urządzone, wedle oktrojowanej przezeń konstytucji, na niespotykaną wówczas w Europie modłę i skalę – owe słynne 100 tysięcy obywateli uprawnionych do głosowania – stanowić miało pole eksperymentu. Car miał gest! Ale gest ten mógł też łatwo odmienić. Liczyła się więc praktyka. Jej opis jest jednakowoż w wykonaniu autora „Królestwa wyklętego” nader wybiórczy. O tym nieco później. Tymczasem, by zrozumieć położenie Polaków w kontekście dobrej woli lub nie-woli wschodniego imperatora należy przyjrzeć się „próbce kontrolnej”. W takiej roli wystąpić może inny kraj o zachodniej kulturze, ale podobnie jak Polska, opanowany przez carską Rosję. Chodzi tu o Finlandię. Przejęta z rąk szwedzkich, pierwotnie otrzymała z rąk Aleksandra I szereg koncesji. Wielkie Księstwo Finlandii powiększono na skutek jego decyzji o prowincje wyborską, w armii pojawiły się pułki fińskie, wielu Finów rozpoczęło wspinaczkę po kolejnych szczeblach wojskowej lub cywilnej, imperialnej kariery. W 1812 r., na skutek decyzji rosyjskiej głowy państwa, przeniesiono nawet stolicę Finlandii z Turku do Helsinek. Car żywo interesował się fińskimi sprawami, a wspierał go w tym Michał Speranski – reformator usiłujący zmodernizować Rosję w duchu Oświecenia. Profińska idylla Aleksandra I zakończyła się w podobnym czasie, co „miesiąc miodowy” w polsko – rosyjskich relacjach wewnątrz Królestwa Kongresowego. W 1823 r. car mianował generał – gubernatorem Wielkiego Księstwa Arseniusza Zakrewskiego, który – jako przeciwnik autonomii – przyjętymi poczynaniami mógł równać się z urzędującym w Królestwie Nikołajem Nowosilcowem.
Po śmierci Aleksandra Pawłowicza (1825 r.), na tron rosyjski wstąpił jego najmłodszy brat – Mikołaj I. O ile jednak w czasie panowania Aleksandra I historycy skłonni są wyróżniać dwa okresy: liberalny i apodyktyczny (od około 1820 r.), to po objęciu władzy przez Mikołaja I wspominają już tylko o autokratycznej formie rządów. Tak więc zarówno w Wielkim Księstwie położonym na północnych krańcach Europy, jak i w Królestwie usytuowanym w centrum Europy – w krajach pełniących rolę zachodnich rubieży wielkiej Rosji, w analogiczny sposób utrwalały się charakterystyczne paradygmaty sprawowania władzy. Generował je Petersburg w zgodzie z samowładną tradycją. W tej sytuacji eksperymenty ustrojowe, mające rzekomo szansę na translokację w głąb imperium, stawały się mrzonką. Zapisy konstytucji nadanej w 1815 r. Królestwu także i tu nie miały szansy, by się ostać.
Sztuka upiększania
Odnosząc się do elit Kongresówki, Adam Kowalczyk wybiórczo chwali je za rozwój tego kraju. Spójrzmy więc na pierwszoplanowego ich reprezentanta. Za narzucający się przykład może służyć tu osoba generała Józefa Zajączka. Początkowo polski jakobin, w wojnie polsko – rosyjskiej 1792 r. odznaczony orderem Virtuti Militari, walczył później w armii napoleońskiej (dowodząc m.in. tzw. „Korpusem polskim” w czasie najazdu na Rosję w 1812 r.). Ów waleczny dowódca ostatnią dekadę życia spędził piastując powierzoną mu przez Aleksandra I funkcję namiestnika Królestwa Polskiego. Generał – sędziwy karierowicz czerpiący profity wprost z carskiej ręki? Być może, natomiast jego służalczość doprowadziła do wprowadzenia w Królestwie cenzury prewencyjnej. Ponadto postawa generała znalazła wielu naśladowców wśród przedstawicieli dawnych pronapoleońskich środowisk. Blatowanie się ich ze stronnictwem prorosyjskim można uznać za typowe zachowanie w momencie tworzenia establishmentu nowego, wasalnego wobec Rosji tworu. Warstwy rządzące Królestwa potrzebowały spokoju i skłonne były wybaczać antykonstytucyjne uchybienia.
Inną postawę reprezentowała młodzież uniwersytecka i wojskowa oraz liberałowie. Już na pierwszym posiedzeniu parlamentu Królestwa (1818 r.) Wincenty Niemojowski głosił: (…) obowiązkiem jest naszym zwrócić uwagę Izby na dążność antykonstytucyjną ministrów JKMości, na wielorakie pogwałcenie konstytucji, przywilejów ludu i Sejmu[3]. Rozdźwięk pomiędzy pokoleniem starszych obywateli Królestwa zmęczonych wojnami napoleońskimi a młodzieżą ulegał już tylko dramatycznemu pogłębianiu. Nadzieje młodego pokolenia często wyrażane były w atrakcyjnej dla tej generacji, romantycznej formule. Dla pełnego obrazu nastrojów w Królestwie dodać trzeba jeszcze ekscesy wielkiego księcia Konstantego i wpływ okoliczności międzynarodowych, by otrzymać amalgamat grożący przesileniem. Jakim? Tego jeszcze nikt wtedy nie wiedział.
Wydarzenia z lat 1830-31 w czarno – białym ujęciu autora „Królestwa wyklętego” nazwane zostały buntem. Określenie owo to chyba rodzaj wstecznego wishful thinking. Odnosząc się do polskiego dyskursu na temat powstania listopadowego, pisze o nim: „rzekomo nieuniknione”. Oczywiście Adam Kowalczyk doskonale zna rezultaty zmagań, ale po dawno minionym fakcie, wyraża w ten sposób ideologicznie (?) motywowaną nadzieję ich niezaistnienia. Jak więc było? Pomocy może udzielić Julian Ursyn Niemcewicz piszący o atmosferze warszawskiej ulicy w roku 1830. Zapis w dzienniku jest oznaczony datą 28 czerwca: Wszyscy się boją, nikt atoli więcej nad naszego w. ks. Konstantego. Na złodzieju czapka gore, mówi przysłowie. Przypomina dziś sobie Konstanty, ile gwałtów, niesprawiedliwości i okrucieństw popełnił; bojaźliwy w ostatnim stopniu z natury, dziś cienia swego się lęka[4].
Być może to elity Królestwa w okresie około powstaniowym nie zdały politycznego egzaminu. Inna rzecz, że jakaś ich część doprowadziła do rozwoju ekonomicznego Królestwa i zapewniła mu postęp cywilizacyjny. Tyle, że – wbrew twierdzeniom Adama Kowalczyka – w nauczaniu szkolnym i w podręcznikach osiągnięć w tych dziedzinach się nie pomija. Są tam dokładnie artykułowane. Autor w swym tekście zdecydowanie wyważa więc szeroko otwarte drzwi. Oto dość charakterystyczny i niewielki fragment z książki do nauki historii w liceum ogólnokształcącym: Pozytywnie zaznaczyła się działalność księcia Franciszka Ksawerego Druckiego – Lubeckiego, który w 1825 r. powołał do życia Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, czyli bank inwestycyjny, ułatwiający pozyskanie kapitałów na przedsięwzięcia przemysłowe i handlowe. Wreszcie w 1828 r. powstał Bank Polski. Drucki – Lubecki streszczał swój program gospodarczy następująco: „Polsce trzech rzeczy potrzeba – szkół, […]przemysłu i handlu, […]fabryk broni.[5]”
*******
Podsumowując: nie bardzo rozumiem intencje autora, który konstruując swoją wypowiedź w niepodległym (mam nadzieję) państwie próbuje kierować uwagę czytelnika ku przeszłości państwa zależnego. Zastanawia mnie, co bardziej chciał osiągnąć – przekazać jakiś moralitet w kwestii nauczania historii czy idealizować niepełną państwowość? Po lekturze szkicu nie mogę się też uwolnić od pytania: kto wyklął owo Kongresowe Królestwo?
[1] Adam Kowalczyk, Ostatnia koronacja, Debata 2017, nr 5, s. 24 -25.
[2] Tenże, Królestwo wyklęte, Debata 2017, nr 6, s. 16 -18.
[3] Przemówienie Wincentego Niemojowskiego w Sejmie , 24 kwietnia 1818 r., Diariusz Sejmu Królestwa Polskiego 1818, t. III, Warszawa 1818, s. 51.
[4] Julian Ursyn Niemcewicz, Pamiętniki z 1830 – 1831 roku, Warszawa 1909, s. 38.
[5] Piotr Galik, Zrozumieć przeszłość. Lata 1815 – 1939. Podręcznik do historii dla liceum ogólnokształcącego i technikum. Część 3. Zakres rozszerzony, Warszawa 2014, s. 93.