Jerzy Nowosielski w Prusach

Debata - Czerwiec 2011

Cerkiew 062
Mandylion, cerkiew greckokatolicka w Górowie Iławeckim, fot.: Łukasz Necio

Malował tu. Pozostawił polichromie – tak, jak w wielu miejscach w Polsce i poza nią. Mija rok od śmierci twórcy i prawie trzydzieści lat, od momentu, gdy zjawił się, w najdalszej, przygranicznej Północy, by dodać refleks szczególnego chrześcijaństwa. Bizantyjskiego – jak się powszechnie uważa lub archaicznego – jeśli przenikliwiej spojrzeć. Czy Nowosielski uzupełnił świątynię w Górowie Iławeckim o kolejne zdobienia, czy kończył długi łańcuch metamorfozy bożego domu? Pozostawił nam dzieła plastyczne czy eschatologię?
 Gotyckie miasto założono w natangijskiej puszczy...
Gotyckie miasto założono w natangijskiej puszczy… fot.: Tomasz Necio

Kościół erygowano w XIV stuleciu. Jednocześnie w tym samym roku, w którym obok Krakowa zakładano królewski Kazimierz, mocą krzyżackiego przywileju w Natangii rodziło się niemieckie municypium. Sterczało ono jak wyspa. Dookoła rozsiane trwały od niepamiętnych czasów siedliska Prusów. Założyciele Landsberga, kreowali nowy świat. Kładąc cegły domu bożego, niezamierzenie na wschodniej ścianie, tworzyli powierzchnię pod veraicon. Kościół, na wysokim brzegu meandrującej rzeki, z daleka oznajmiał gotycki porządek. Po wiekach Nowosielski namaluje tam karminowy mandylion zajmujący centralną przestrzeń za ołtarzem.
Cerkiew 047
Matka Boska – Oranta, fot.: Łukasz Necio

Miejsce modłów wznosili poddani Zakonu w spokojniejszym czasie, gdy erupcja krucjat dosięgająca pruskich plemion zastygała już lawą wielu podobnych budowli. Po dwustu latach wypaliły się do końca resztki misjonarskiego żaru Krzyżaków, a wtedy, katolickie kościoły będące w ich władaniu, stały się luterańskimi kirchami. Trzeba wysoko podnieść głowę, by ponad portalem byłego zboru, ponad chórem, ujrzeć smukłą, kilkumetrowej wysokości postać Bogurodzicy – Oranty. Nowosielski przedstawił matkę Chrystusa z nimbem w czerwieni analogicznej do barwy mandylionu.
foto_tyl
Ostatnia wieczerza – podstawa krzyża nad ikonostasem, fot. Łukasz Necio

Giorgio Vasari, w okresie renesansu, architekturę średniowiecznej Północy nazwał barbarzyńską. Z Gotami kojarzył burzycieli Imperium Romanum. Gdy w III wieku Goci ruszyli nad Morze Czarne i dalej poza rzymski limes, chrześcijaństwo na Zachodzie uwidaczniało się przede wszystkim w wielkich miastach. Na Wschodzie było już od dawna trwale zakorzenione i posiadające ogromną literaturę teologiczną. Nowosielski poruszał się tą samą drogą, którą wędrowali Goci. Tyle, że przebył ją w odwrotnym kierunku: z greckiego Wschodu na Północ. Do post – protestanckiej świątyni wszedł w roku 1983. Nad głównym wejściem do górowskiej świątyni zastał wyrzeźbiony szwabachą cytat: „Ich bin bei euch alle Tage bis an der Welt Ende” („ A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”). Słowa według ewangelisty wypowiedział Jezus po zmartwychwstaniu chcąc, by uczniowie chrzcili i nauczali wszystkie narody. Frazy z Mateusza profesor Akademii Sztuk Pięknych nie mógł przeoczyć.
Cerkiew 044
Widok na ikonostas, fot. Łukasz Necio

Powszechnie uważa się Jerzego Nowosielskiego, nie tylko za malarza, ale i za teologa. Wypowiadał się na tematy filozoficzne odnoszące się do Boga. Własną twórczość podporządkował teologii – nie wyobrażał sobie, że prawdziwa sztuka może istnieć poza sferą sacrum, a ikony uważał za malarstwo realistyczne. Niezmiennie fascynowało go prawosławie. Ochrzczony w cerkwi greckokatolickiej, uczył się w gimnazjum prowadzonym przez pijarów, następnie, w czasie wojny, będąc w studyckim monasterze i widząc stamtąd likwidację lwowskiego getta – przeżył okres zupełnej zatraty wiary. Doświadczenie utraty Boga uznał za doznanie mistyczne.
Cerkiew , herby patronackie, boczny chór, ŁN
Herby patronackie na suficie bocznego chóru, fot. Łukasz Necio

Nowosielski starannie dobierał kolory. Od nieba, pod którym pracował w Górowie, oddzielał go barokowy firmament z rozległą sceną Sądu Ostatecznego. W centrum sufitowego malowidła tkwiły herby patronów miasteczka i kościoła – Waldburgów i Schwerinów, panów na Wildenhoffie. Ilustracja biblijna niszczała, tak jak reszta świątyni, uszkodzonej w lutym 1945 roku. Apokalipsę rzeczywiście poprzedziło przyjście fałszywego proroka. Jego panowanie spowodowało w konsekwencji odpływu niemieckiego żywiołu. Exodus przez Zalew Wiślany – morze, które się nie rozstąpiło – dopełniał się tysiącami utopionych w odmętach ofiar. W odległym Krakowie Jerzy Nowosielski wstępował wtedy w poczet studentów wydziału malarstwa i rzeźby ASP. W Wildenhoffie pod ziemię zapadały się, schowane przed ludzkim wzrokiem, zabrane z kijowskich muzeów, ikony.
Twarze świętych na cerkiewnej ścianie emanują przedwiecznym spokojem. Są śniade – brązowe wręcz brunatne. Wyglądają jakby na liturgię w Natangii przybyły smagane słońcem Egiptu, Palestyny Cypru lub Kapadocji. Grekokatolicy do Landsberga – Górska – Górowa Iławeckiego zostali deportowani nie aż z tak odległego południa. Nowosielski – w momencie akcji „Wisła” zdeklarowany ateista – próbował, poprzez audiencję u kardynała Sapiehy, uratować wystrój cerkwi św. Norberta w Krakowie. Ikonostas projektował tam Tadeusz Stryjeński wespół z Janem Matejką.
Hodegetria
Matka Boska – Hodegetria, fot.: Łukasz Necio

Górowski ikonostas to raczej biały ekran. W dymie kadzideł płyną po nim turkusowe hologramy. To ikony. Między nimi, zgodnie z kanonem: Pantokrator i Hodegetria. Nie ma tu kapiącego, ciężkiego złota. Ciemne oblicza nie nadają wnętrzu dominującego tonu. Świątynia w Górowie, dzięki zamysłom malarza z Krakowa, zyskała pastelowe trzewia – oddycha wiosennym powietrzem. Splądrowany dom boży, obity z tynku i drewnianych empor, przeszedł w ręce grekokatolików w momencie rozpoczynającej się wojny polsko – jaruzelskiej. Cerkiew zadedykowano Znalezieniu lub, jak kto woli, Podwyższeniu Krzyż Świętego. Ukoronowanie konstrukcji ikonostasu – ponad przejściem z nawy do prezbiterium – Nowosielski zaprojektował w postaci krzyża o krwistej barwie. Chram był zwieńczeniem długich starań parafian o własne miejsce sprawowania nabożeństw. Ograniczona murami z wyczyszczonej cegły hala niosła ryzyko: nastąpi kreacja „Biblii pauperum” albo przez uchylone wąsko odrzwia, wniknie harmonia transcendencji. Zaproszono artystę do zapełniania ścian. Twórca ikon nie pozostawia podpisu. Trudno ascetycznych linii i plam, na które napotyka wzrok, nie przypisać Nowosielskiemu. Zdradza go tu każdy szczegół. Pod pociągnięciami pędzla ukrył doświadczenie życia – utrzymywanie twórczego balansu zespalającego greckie i łacińskie krawędzie kultury chrześcijańskiej. Nie ma chyba lepszego miejsca do cichej, sugestywnej manifestacji harmonii Wschodu i Zachodu. Pracę w krainie gotyku zakończył w 1984 roku, natomiast ostatnim zamierzeniem pozostał niedokończony krzyż u dominikanów na warszawskim Służewie.
Krzyż nad ikonostasem i widoczne malowidło barokowe, fot. Łukasz Necio
Krzyż nad ikonostasem na tle barokowego malowidła sufitowego, fot. Łukasz Necio

Oprócz sztuki również na co dzień artysta wymykał się wszelkim kwalifikacjom. Opatrzność wyposażyła go w Łemkowszczyznę – po ojcu. Matka pochodząca ze spolonizowanej rodziny Austriaków pragnęła, by stał się rzymskim katolikiem. W ciągu życia stronił od ludzi rozpoczynających kwestie od szufladkowania. Pozostał wolnym człowiekiem.