Zanim była „Wisła”: Polacy i Ukraińcy na ziemi pruskiej

Gazeta Olsztyńska - Styczeń 2010

Gazeta Olsztyńska 19 lutego 2010
Gazeta Olsztyńska 19 lutego 2010

Wzajemne relacje polsko – ukraińskie na obszarze Warmii i Mazur sięgają znacznie dawniejszych czasów niż na ogół się przypuszcza – są wcześniejsze niż te z okresu akcji „Wisła”. Co ciekawe, układały się one korzystnie dla obu stron.
Związki dawnych ziem pruskich, które obecnie zamieszkujemy, ze średniowieczną ojczyzną Ukraińców tj. Rusią Kijowską, są bardzo odległe i sięgają XI wieku. W 1057 r. wielki książę kijowski, syn Jarosława Mądrego – Izjasław walczył z pruskim plemieniem Galindów. W kolejnych stuleciach: XII i XIII drużyny ruskich książąt ścierały się głównie z Jaćwięgami. Te same ziemie atakowali również książęta polscy. Między Rusinami i Polakami dochodziło do współpracy, ale też i do konkurencji w zwalczaniu Jaćwieży.
Polski książę dzielnicowy Konrad Mazowiecki, ten sam, który uzgodnił z Krzyżakami w 1226 r. ich przybycie do Prus, 20 lat później, na przełomie lat 1246/47, uderzył na Jaćwięgów poparty przez władców halickich: braci Wasyla i Daniela. Podobnie rzecz się miała w roku 1248, gdy Siemowit, syn Konrada, uderzył na Jaćwież, ponownie z Danielem i Wasylkiem Romanowiczami. W 1251 roku to książęta haliccy zażądali wsparcia od Mazowszan w kolejnej wojnie. W walkach Polaków i Rusinów z Jaćwięgami brali też udział przedstawiciele innych plemion pruskich. Świadczy o tym fragment „Latopisu ruskiego”: „Następnego dnia, gdy przez nieumiejętność przewodników oni (tj. wojska księcia Daniela) zabłądzili, dwóch Warmów zabito, a trzeciego wzięto żywcem. Przyprowadzono go do Daniela i książę rzekł wtedy: ”Wyprowadź mnie na właściwą drogę a żyć będziesz” i podał mu rękę. Warm wyprowadził go i przeszli wtedy rzekę Ełk. A nazajutrz, gdy przyszli (Jaćwięgowie), Prusowie i Bartowie wszyscy wojowie (Daniela) zsiedli z koni.” Ostatecznie Jaćwież została pokonana w 1283 r. Nie zdobyli jej ani Polacy ani Rusini, stała się łupem Zakonu Krzyżackiego.
Przodkowie Ukraińców – Rusini z Księstwa Halickiego ponownie znaleźli się na ziemiach pruskich w 1410 r. Na pole bitwy grunwaldzkiej weszło m.in. rycerstwo chorągwi: lwowskiej, halickiej, przemyskiej, chełmskiej i trzech podolskich. Po raz pierwszy zetknęły się wówczas w trakcie jednej z największych batalii średniowiecza znaki nieobce współczesnym polskim i ukraińskim mieszkańcom Warmii i Mazur. Rusini przynieśli bowiem sztandar z żółtym lwem na niebieskim polu (od tych właśnie kolorów pochodzą barwy współczesnej flagi ukraińskiej), natomiast jeden z oddziałów wielkiego mistrza po przegranej bitwie pozostawił czarny sztandar z wyobrażeniem białego topora. Była to załoga zamku Bartoszyce.
Bardzo interesujące wydarzenie z dziejów stosunków polsko – ukraińskich, a zarazem rozgrywające się na ziemiach pruskich, miało miejsce w XVII wieku. Król Polski Władysław IV, który planował działania wojenne przeciwko Szwecji, miał zamiar wykorzystać umiejętności Kozaków zaporoskich w walce na morzu. W lipcu 1635 r. w Królewcu adaptowano łodzie na czajki i oczekiwano przybycia kozackiego oddziału znad Dniepru. Poprzez Niemen i Pregołę Kozacy spłynęli wkrótce na Zalew Wiślany. W dniu 31 sierpnia 1635 r. w okolicach Piławy (obecnie Bałtijsk w Obw. Kaliningradzkim) Zaporożcy na własną rękę zaatakowali okręty szwedzkie. Wkrótce jednak Polska i Szwecja podpisały pokój przez co pobyt Kozaków w Prusach stał się bezcelowy.
Dawna – pierwsza Rzeczpospolita, była dla przodków współczesnych Ukraińców i Polaków wspólnie zamieszkiwanym państwem. W XIX wieku obie nacje przechodziły rozmaite doświadczenia i zmiany, których wynikiem stały się starania o niepodległość zintensyfikowane w okresie I wojny światowej. Polskie zabiegi o własne państwo przyniosły sukces, natomiast Ukraińcom przyszło przeżyć gorycz porażki. W okresie walki o niepodległość obu krajów doszło jednak do bardzo wyraźnego przejawu współpracy przeciwko wspólnemu wrogowi. W kwietniu 1920 r. został podpisany układ Piłsudski – Petlura. Fakt ten wzbudzał nadzieję na przyszłość – udało się też z rąk bolszewickich odbić Kijów. Niestety ofensywa sowiecka dotarła wkrótce pod Warszawę.
Państwo polskie ostatecznie obroniło przed bolszewikami świeżo zdobytą niepodległość, Ukraina zaś została podzielona traktatem ryskim z 1921 r. między II Rzeczpospolitą a tworzący się ZSRS. Ukraińcy, którzy znaleźli się w Polsce, stali się tutaj najliczniejszą mniejszością narodową (ok. 16%). Napięte stosunki polsko – ukraińskie z czasów II Rzeczpospolitej wydały tragiczne żniwo w okresie II wojny światowej i bezpośrednio po jej zakończeniu. Polacy i Ukraińcy pogrążyli się w bratobójczej walce rozgrywającej się równolegle z konfliktem III Rzeszy Adolfa Hitlera i Związku Sowieckiego pod rządami Józefa Stalina.
Zwycięstwo Armii Czerwonej w II wojnie światowej oraz postanowienia konferencji w Jałcie i Poczdamie pozwalające Sowietom decydować o losie państw i narodów Środkowej i Wschodniej Europy, ostatecznie przesądziły o przyszłości Polaków i Ukraińców.
W 1945 r. Polska otrzymała południową część Prus Wschodnich. Już w czasie II wojny światowej do prowincji tej trafiali Ukraińcy jako jeńcy wojenni, a także jako robotnicy przymusowi i wcielani do Armii Czerwonej żołnierze. „Rosjanie przeważnie nie chcieli wracać do siebie. Miałem wśród nich kolegów; jeden był Ukraińcem. Wcześniej pracował ze mną w Królewcu jako niewolnik, pochodził chyba z Rzeszowskiego i do ruskiego wojska go złapali. Pewnego razu stoję na Rynku, ktoś mnie woła po wojskowemu: „Józek, Józek!”. Ja patrzę a to ten kolega; był na koniu, nazwiska nie pamiętam. Na imię miał Pietrek – my tylko po imieniu się wołaliśmy (…) Od kolegi Ukraińca dostałem pistolet, bębenkowiec, w razie gdyby grasowała jakaś banda. Rozmaicie było, trafiały się takie napady. Przeważnie Niemców ograbiali, ciuchy pozdzierali. Bezpieka zajmowała się takimi wypadkami. Później bezpieka zbierała broń. Ludzie oddawali, ja oddałem pistolet.” Tak polsko – ukraińskie „braterstwo broni” wyglądało tuż po zakończeniu wojennej zawieruchy według Józefa Łojewskiego. Był on jednym z pierwszych mieszkańców miasteczka, które z niemieckiego Landserga przeistaczało się wtedy w polskie Górowo Iławeckie.
Parę miesięcy wcześniej, niedługo przed nadejściem frontu w położonym niedaleko Górowa Dzikowie Iławeckim (Wildenhof) znalazły się dzieła sztuki m.in. ikony zrabowane przez hitlerowców w kijowskich muzeach. Towarzyszyła im Polina Kulżenko – chcąca uchronić od zniszczenia największe skarby wytworzonej nad Dnieprem kultury. Los tych skarbów do dzisiaj pozostaje nieznany.