Entomologia i Apokalipsa – rozmowa z Bohdanem Diakowem

Debata - Wrzesień 2010

„Małkowski jest typowym przykładem anty-inteligenta, karierowicza bez skrupułów, ale jednocześnie człowieka sprytnie odczytującego nastroje społeczne,  wszelkie frustracje i niepokoje i wykorzystującego to do politycznych rozgrywek.  Syndromem Małkowskiego, tzn. wynaturzenia i spustoszenia moralnego, są m.in. głosy „za”( w obronie Małkowskiego) na forach internetowych. Przecież tam nie padają żadne racjonalne argumenty.”- mówi  autor „Apokalipsy w Nytszlo” Bohdan Diakow.
Jerzy Necio: Proszę powiedzieć, kim dla Pana jest Tomasz Kosior  – autor książki „Apokalipsa w Nytszlo”?

Bohdan Diakow: Tomasz Kosior jest buntownikiem, niegodzącym się na to, aby życie publiczne było owładnięte podwójną moralnością. Kosior mocno protestuje przeciwko władzy załganej, intryganckiej i niekompetentnej. Napisałem „Apokalipsę w Nytszlo” w akcie desperacji, gdy doszedłem do przekonania, że Miasto stało się dominium Owada, a Urząd folwarkiem.  Nie zdawałem sobie jednak sprawy ze skali zniewolenia i strachu, jaki ten człowiek wprowadził w mieście. Dopiero później, gdy po wydaniu książki widziałem ogromne zainteresowanie, ale i strach, że miało się w ręku „Apokalipsę”, nabrałem przekonania, że zrobiłem coś, czego nie będę musiał się w życiu wstydzić. Myślę, że Tomasz Kosior – kreśląc psychologiczny portret Owada – przełamał u wielu ludzi strach przed nim.

Jaki Pan ma tytuł do tego, by wypowiadać się na temat kulisów sprawowania władzy w Olsztynie?

Jestem politologiem i interesuje mnie socjologia oraz psychologia władzy. Byłem w olsztyńskiej polityce przez wiele lat – nie na pierwszej linii, ale gdzieś na zapleczu. Poznałem większość tych, którzy rządzili Miastem. Pracowałem przez kilka lat w Urzędzie, również za czasów Małkowskiego. Inspiracją i pierwowzorem bohatera nowelki – Jerzego Owada – był oczywiście prezydent Olsztyna, czego nikomu nie trzeba tłumaczyć.  Znałem go i wiedziałem, do czego może być zdolny. Małkowski swoich przeciwników niszczył z wyjątkową zajadłością. Nic, co podważało jego wizerunek, nie mogło pojawić się w lokalnych mediach. Pamiętam, że gdy zostałem szefem olsztyńskich struktur SDPL, pani red. Elżbieta Mierzyńska przeprowadziła wywiad ze mną, który miał ukazać się 19 listopada 2004 r. Był już w drukarni, ale Małkowski zablokował ukazanie się go. Dziennikarze lokalnych mediów przez lata nie mogli informować o aferach w Olsztynie. Wielu straciło pracę. Opozycja praktycznie nie istniała. Olsztyn stał się miastem strachu i bezprawia.W takiej atmosferze powstała nowelka opisująca jeden dzień z życia Mieczysława Jerzego Owada.

Dlaczego charakterystyka zachowań przedstawiciela władzy samorządowej w osobie prezydenta miasta – Owada wyrażona została synonimem objawienia?

Apokalipsa miała być przesłaniem albo przestrogą – takim świadectwem naszych czasów. Opowiadanie ma w sobie ogromny ładunek emocji, głównie złych. Myślę, że po przeczytaniu tej lektury w każdym pozostało  jakieś wrażenie… może złość. Mnie część z tych odczuć towarzyszy do dziś. Wszyscy, którzy uczestniczyliśmy w tych wydarzeniach, wyjdziemy z tego w jakiś sposób okaleczeni i poranieni.

Co istotnego ujawnia regionalna, a może tylko lokalna Apokalipsa?

Ujawniła chorobę władzy i słabość struktur państwa – pokazałem, że można rządzić bezkarnie i brutalnie, każdego można zastraszyć i zniszczyć. Tam, gdzie dochodzi do patologii władzy, tam takie zjawiska mają miejsce. To nie jest choroba lokalna, takie zjawiska mogą wystąpić wszędzie.

Na jakich drożdżach wyrosła władza książkowego Owada? Czy jest ona odbiciem jego osobistych zdolności politycznych, czy może raczej stanowi odzwierciedlenie mentalności i zachowań społeczeństwa, które Owad jedynie uosabia?

Władza wyrosła na starych układach, tych z PRL-u. Pracuję i mieszkam w Szczytnie.  Tam zaczęła się kariera Małkowskiego i słyszałem, jak to tamtejsze służby przygotowywały mu karierę. Małkowski jest typowym przykładem anty-inteligenta, karierowicza bez skrupułów, ale jednocześnie człowieka sprytnie odczytującego nastroje społeczne,  wszelkie frustracje i niepokoje i wykorzystującego to do politycznych rozgrywek.  Syndromem Małkowskiego, tzn. wynaturzenia i spustoszenia moralnego, są m.in. głosy „za”( w obronie Małkowskiego) na forach internetowych. Przecież tam nie padają żadne racjonalne argumenty. Ludzie piszą, że oddadzą swój głos w wyborach na niego z przekory lub z litości. Pytam: co z moralną oceną postępowania tego człowieka?! Zhańbił Miasto i nic?

Czy Owad jest typowym produktem demokracji, czy raczej produktem  ubocznym?

Na przykładzie olsztyńskim widać, jak demokracja rodzi się w bólach, ale na pewno Owad nie jest produktem demokracji, raczej manipulacji i politycznego kapitalizmu.

Jaką drogę polityczną Pan przeszedł?

Z polityką zetknąłem się jakieś trzydzieści lat temu, kiedy to – będąc uczniem Technikum Górniczego w Katowicach przy kopalni „Wujek” – zostałem przewodniczącym samorządu szkolnego i jednocześnie szefem podziemnych struktur KPN w swojej szkole. Były to czasy pogardy i terroru, ale i kształtowania się patriotycznych postaw. Nigdy nie zrezygnowałem z tamtych ideałów, chociaż na studiach i później związałem się z organizacjami lewicowymi. W okresie przemian ustrojowych poznałem wielu działaczy dawnej komuny. Moim ideałem było budowanie lewicy patriotycznej, takiej na wzór przedwojennej PPS, jednak na lewicy byłem raczej osamotniony w takich pomysłach. Widziałem i doświadczałem, jak wygrywa tam bezideowość. Odszedłem z SLD, kiedy ta partia zdecydowała się rekomendować Małkowskiego na prezydenta miasta. Miałem jeszcze epizod z SDPL, ale jej lider Marek Borowski był tyle samo wart co pozostali starzy działacze lewicy.

Jak Pańskie doświadczenie udziału w różnych organizacjach społecznych i partiach politycznych wpłynęło na postrzeganie mechanizmów budowania Owadziego dominium w Nytszlo? Jaki był wynik konfrontacji organizacji społecznych i partii politycznych działających w Nytszlo z postępowaniem Owada?

Będąc już w SLD, zauważyłem jak mocno jest forsowany Małkowski, tak jakby ktoś budował mu karierę. Szedł do władzy po trupach. Dziesięć lat temu SLD miało lepszych, bardziej kompetentnych kandydatów, jednak przegrali w konfrontacji z Małkowskim. Po tamtej konfrontacji pozostała smutna refleksja, że gorszy człowiek wyparł lepszego. Uczciwość, inteligencja i kompetencje przegrały z bezczelnością i arogancją.

Po wybuchu seksafery w Olsztynie zaczęto używać  terminu „małkowszczyzna” jako jednej z form kapitalizmu politycznego.Małkowski umiał zjednywać sobie ludzi. Faworyzował osoby i środowiska, które mogły być mu przydatne, przekazał budynek prokuraturze, a żony prokuratorów i sędziów sowicie gratyfikował, dawał im pracę w urzędzie, bądź udzielał lukratywnych zleceń. Obdarowywał dużymi kwotami policję, remontował kościoły i przekazywał grunty. Z kręgu osób najbliższych padała informacja jakoby Małkowski w czasie swojego urzędowania powtykał po różnych firmach i instytucjach około dziewięciu tysięcy osób. To by mogło tłumaczyć tak wysokie poparcie wśród mieszkańców w wyborach samorządowych. Osoby te, głosując na Małkowskiego, spłacają teraz dług wdzięczności.

Czy to, co wydarzyło się w Nytszlo  jest ewenementem, czy raczej zdolnym do powielania się w skali całego kraju  wzorcem?

Rozmawiamy dzień przed wyborami, więc nie wiem, jaki będzie wynik wyborów, ale nawet jeżeli Opatrzność ochroni to Miasto przed hańbą, to jednak problem pozostanie. Ten okres wyraźnie uzewnętrznił podział w społeczności Olsztyna. Szok i niedowierzanie w całym kraju, iż to Małkowski może znów powrócić triumfalnie na  Urząd w demokratycznych wyborach, dramatyczny apel znanego dziennikarza, aby nie wybierać człowieka zhańbionego i niegodnego najwyższego Urzędu w Mieście, nadały dramaturgii, ale i powróciły kolejne pytania o kondycję moralną społeczeństwa, granice manipulacji, bezsilność  wymiaru sprawiedliwości, a nawet zwykły strach przed człowiekiem nieobliczalnym.

Przykład idzie z góry i cała ta atmosfera wokół Małkowskiego pokazuje chorobę olsztyńskich elit, bo ci, którzy mieli wpływ na wydarzenia i politykę w mieście, woleli milczeć dla świętego spokoju albo tłumaczyli, że nieszczęście nadeszło z Ameryki, bo tam przecież narodziło się molestowanie. Taka postawa elit wprowadza relatywizm moralny w ocenie dobra i zła. I na tym właśnie Małkowski oparł swój sukces wyborczy.

Takich Owadów – mniejszych czy większych – raczej mniejszych, bo Małkowskiemu nikt nie dorówna, można doszukać się w innych miastach i miasteczkach. Słyszałem o takich.

Rozmawał Jerzy Necio