Kijów. Barykada na krawędzi Europy

Debata - Czerwiec 2012

Wiktor pokazuje mi zdjęcia ze stolicy Ukrainy. Wozi ze sobą talizman – srebrny grosz z 1622 roku znaleziony w Olesku, cienka blaszka naznaczona ledwie widocznym herbem „Sas”. Wybita została w czasie, gdy Rzeczpospolita brała głębszy oddech po odparciu wielkiej armii przyprowadzonej pod Chocim przez Osmana II. Moneta, wycierana palcami Polaków, Rusinów, Żydów, Ormian i nie wiadomo kogo jeszcze, po siedmiu latach doczekała się narodzin Jana Sobieskiego. W oleskich murach przyszedł na świat. Na awersie Zygmunt III Waza. Mikołaj Daniłowicz był wtedy kasztelanem, a jego brat wojewodą ruskim. To właśnie Jan Daniłowicz powierzył Michałowi Chmielnickiemu – ojcu Bohdana, funkcję podstarościego w Czehryniu.

*******

Otwarty slajd z 11 listopada. Na Święto Niepodległości przedstawiciele Zhurtowannia Polakiw (Związku Polaków na Ukrainie) wyznaczyli obchody 25 – lecia istnienia organizacji. Wiktor ma w polonijnym towarzystwie wielu znajomych, namawiają go, by przyjął Kartę Polaka. Strzelbicki po kądzieli jest samokrytyczny: słabo mówię po polsku.

21 listopada przyszedłem na Majdan – wspomina. Nie było wówczas sceny. Arsenij Jaceniuk, podobnie jak inni, obecni na Majdanie, przemawiając, artykułował cel przybycia na plac: pokazanie europejskich dążeń Ukraińców. Zapowiadał, że ponowny, dobrze przygotowany, nie tak spontaniczny, z uzyskaną od władz zgodą na zgromadzenie, mityng odbędzie się za trzy dni. Nie było bowiem sprzętu nagłaśniającego. Nagłośnienie – rzecz niezbędna, na placu znajdowało się ponad półtora tysiąca osób. Mikrofony i głośniki wkrótce się zresztą pojawiły – na samochodzie partii „Udar” Witalija Kliczki. Okazuje się, że już wówczas ten bardzo pierwotny, zalążkowy Majdan nie był stuprocentowo ufny i bez zastrzeżeń spolegliwy wobec polityków, nawet z ław opozycji. Za bardzo pragnęli dyrygować. Nie przypuszczali, że rodzi się wielka siła – coś, co przerasta ich dotychczasowe wyobrażenia o głębokości społecznych dążeń. To był prognostyk ukazanego później wielokrotnie kontrastu: bardzo radykalna i zasadnicza postawa aktywistów z Placu Niepodległości i skłonne do kompromisów i deliberacji nastawienie politycznych działaczy. Jaceniuk zaproponował zgromadzonym, żeby się rozeszli. Wiktor cofnął się myślą do tego momentu. Jeden z jego przyjaciół wypalił: Panie Arsenij, Pan nam nie płacił, żebyśmy tu dzisiaj przyszli, więc proszę nam nie pokazywać, dokąd mamy się rozchodzić! Albo Pan jest z nami, albo…

*******

Pytam Wiktora o zainteresowania historią. Wzięły się z niewielkiej skrzynki, którą jako dziecko znalazłem na strychu w domu mojej babci. Zobaczyłem tam stare fotografie na twardych kartonikach. Bardzo się różniły od zdjęć wykonywanych w sowieckich czasach. Ujrzałem elegancko ubrane osoby i napisy sporządzone łacińską czcionką. Rodzice mówili: „Nie dotykaj, nie twoja sprawa”. Rzecz działa się za Breżniewa. Teraz genealogia jest moją pasją – odpowiada.

*******

Scenografia architektoniczna Majdanu: poczta główna, budynek związków zawodowych, scena, statua Michała Archanioła, schody, początkowe fragmenty stelażu przygotowywanej na święta choinki. W różnych miejscach wykwity powiewających symboli. Od pierwszego dnia na Majdanie obok niebiesko – żółtego praporu obecna była flaga biało – czerwona, poza tym błękitna chorągiew Tatarów krymskich z charakterystyczną tamgą – znakiem Girejów, tradycyjny białoruski ściah z Pogonią i wiele innych znaków i napisów z różnych miast Ukrainy. Obiektyw łapie Sewastopol, Odessę, Kołomyję… Wiktor zatrzymuje się na kadrze z czarno – czerwoną chorągwią. Koniecznie chce wyjaśnić genezę tego znaku. Jego historia jest starsza aniżeli czasy OUN. Jest widoczny chociażby na obrazie Ilii Riepina „Zaporożcy piszą list do sułtana tureckiego”. Tymi kolorami barwiono drzewca kozackich sztandarów. To siedemnastowieczne dziedzictwo.

Dramatis personae: studenci, inteligencja, pokolenie trzydziesto – czterdziestolatków, przedsiębiorcy reprezentujący mały i średni biznes, kamery i dziennikarze oraz podobnie, krótko podstrzyżeni, w charakterystycznych czarnych kurteczkach „robotnicy”- jeszcze wówczas nie negatywnie rozsławione „tituszki”, ale milicyjni tajniacy. Hyde Park, jakim niewątpliwie stał się wówczas centralny plac Kijowa, przyciągnął nawet niewielką gromadkę stalinistów nastawionych na trolling i prowokowanie demonstrantów.

Termometr ponad taflą ogromnego ekranu podczas pierwszego wieczoru (21/22 listopada) zatrzymał się na 1 ̊ C na plusie. Pokropił krótki deszcz. Na ekranie najpierw feeria reklam. Około godziny drugiej w nocy spłynęły na monitor gwiazdki – emblematy Unii Europejskiej. Jakaś ironia zawisła nad głowami zebranych. W głowach pytania: dlaczego medium ewidentnie zarządzane przez władze kłuje w oczy unijną symboliką? Ile chcą wziąć do kieszeni rządzący Ukrainą za deal z Unią? Po co więc tu stoimy? Po co tu przyszliśmy?

Wiktor w rozmowie ze mną czepia się trochę górującej nad Majdanem kolumny z Berehynią – słowiańskim bóstwem, że jej arkadowa podstawa jest może niezbyt monolityczna. Gdyby wyrastała wprost z ziemi efekt byłby lepszy. Prześwit sprawia wrażenie niepewności. Puszczam to mimo uszu. Wolę zapisać inny komentarz: Na Majdan przyszli ludzie kierowani wewnętrznym głosem. Przekonani, że władza jest głucha na nasze potrzeby. Posiadając poczucie godności, zdecydowani byliśmy sami zabiegać o własne sprawy.

*******

Mój rozmówca jest monarchistą. Wystarczy spojrzeć, jak dobrze żyje się ludziom we współczesnych monarchiach Europy. Na Ukrainie sytuacja jest skomplikowana jeśli chodzi o tradycje monarchiczne: dynastia Rurykowiczów wygasła, a następnie Piastowie i Giedyminowicze podzielili między siebie ich domenę. Zresztą przekazywanie władztwa z ojca na syna nie było niegdyś na Rusi popularne. Wśród Rurykowiczów częściej starszy z braci przekazywał władzę młodszemu, postąpił tak choćby książę Daniel Halicki, czyniąc spadkobiercą domeny młodszego Wasylka.

*******

Namioty postawiono bardzo szybko. Wiktor mimo zaangażowania nie przebywał na Majdanie non stop, zdążył m.in. na konferencję slawistyczną. Później przyglądał się liczebności protestujących, jeśli ich liczba spadała, a tak działo się przeważnie w godzinach nocnych, wraz z żoną i sąsiadem – dziennikarzem udawali się na wachtę na Plac Niepodległości. Majdan składał się wówczas ze stałego jądra i rotacji przybywających oraz odpływających fal kijowian. Podczas mrozów, które wkrótce nadeszły, trudno było wystać na placu dłużej niż dwadzieścia minut.

30 listopada berkutowcy zaatakowali i pobili studentów. Wtedy miał też swój początek Automajdan. Kolumny samochodów z zawiązanymi wstążkami w narodowych barwach zaczęły kursować po ulicach, wyrażając sprzeciw wobec brutalnego postępowania władz, demonstrując solidarność ze studentami i agitując kijowian do przybycia na Plac Niepodległości. Rewolucja zaczęła się 1 grudnia – zbudowano barykady. Pierwsze powstały z materiałów przeznaczonych na budowę sztucznego lodowiska. Nie używano jeszcze kostki brukowej. Protestujący, opierając się Berkutowi i dokuczliwemu zimnu, ogrzewali się przy blaszanych beczkach, które wcześniej służyły za werble i tarabany. Pojawiły się kuchnie polowe, wzięto je z demobilu.

Na jednym z elementów potrzebnych do złożenia sztucznego lodowiska ktoś napisał: Katu, narodnyj katok. To trochę taka gra słów: Dla kata ludowe lodowisko. Nie wyglądało to na korespondencję z sielankowymi obrazami mistrzów holenderskiego baroku. Tam przedstawiano ludzi sunących na łyżwach po zamarzniętych kanałach. A tu – żądanie sprawiedliwości. To ja napisałem – przyznaje się Wiktor. Władze, pogardzając tak zwanym „ludem”, przyzwyczajone zabawowymi chwytami odwracać uwagę od spraw istotnych, brnęły w igrzyska. Znowu infantylna gawiedź miała się cieszyć. Ślizgawkę pod wielką jałynką (choinką) corocznie uruchamiał „Jałynkowicz” – jak prześmiewczo nazwano prezydenta – satrapę. Ciemiężyciel uruchamiał ją także dla odwrócenia uwagi od odwiedzania startowego punktu „pomarańczowej rewolucji”. Mimo kompromitacji elit, które tamten ruch wyniósł do władzy, ludzie odwiedzali i szanowali to miejsce: inicjacyjny przyczółek podmiotowości.

Sekwencja wydarzeń i samoorganizacja Majdanu zadaje kłam teoriom o planowanej o dawna akcji. Protest wyniknął spontanicznie, po czym następowała jego eskalacja i radykalizacja w odpowiedzi na nikczemne i barbarzyńskie metody władzy. Demonstracje niekoniecznie zresztą były na rękę opozycyjnym politykom. Uważali, że to nie jest ten moment. Do wyborów prezydenckich pozostawało jeszcze wiele czasu. Opozycja nie była gotowa do przewodzenia społeczeństwu w chwili, w której kto wie, czy władza nie leżała na ulicy. Może milicja mogłaby opanować trzystutysięczne wystąpienie, ale gdy wychodzi ponad milion ludzi…

*******

Miejsce, w którym stanęło miasteczko namiotowe, w średniowieczu nazywano Kozim Błotem, obok spływał niewielki potok – Chreszczatyk. Stary Kijów znajdował się wyżej. Od tej strony właśnie w grudniu 1240 roku Batu – chan wtargnął do stolicy Rusi. Według obowiązującego wówczas na Rusi kalendarza był to rok 6748. Wydarzenia ujęte przez latopisarza, równie dobrze mogłyby posłużyć do opisu ataków kolumn Berkutu. Kronikarski zapis wygląda tak: I postawił Batu machiny miotające pod gród koło Wrót Lackich, bo dotąd podeszły chaszcze, – i machiny bez przerwy uderzały dzień i noc. Przebiły one mury, i weszli mieszczanie na rozbite mury, i można było tu zobaczyć jak łamały się włócznie i rozpadały tarcze (…). Po 774 latach sceny się powtórzyły, Berkut zajął miejsce azjatyckich barbarzyńców.

Wiktorowi udało się wejść między berkutowców. Otrzymał fluorescencyjną kamizelkę z napisem „prasa”. Przyglądał się z bliska połyskującym kaskom i bladoniebieskim mundurom w charakterystyczne ciapki. Patrzył w oczy czarnogłowych pionków reżimu.Z niektórymi udawało się porozmawiać, a inni to po prostu… zombie. Starał się ich przekonać o szkodliwości podejmowanych przez nich działań – Skoro jesteście powołani do ochrony porządku prawnego, to dlaczego sami to prawo łamiecie? Protest był pokojowy, dlaczego zatem znęcaliście się nad rannymi? Dlaczego biliście pałkami po głowie bezsilnych ludzi leżących na ulicy? – pyta nadal.

Bywał też pod koszarami, a właściwie w osiedlu, zamieszkałym przez „resortowe” rodziny. Na ścianach i przed wejściami do milicyjnych domów aktywiści rozklejali fotografie pobitych studentów i dziennikarzy. Z okien wylewały się wtedy potoki słownych nieczystości: przekleństwa i wyzwiska, pluto, rzucano drobnymi przedmiotami. Największym paradoksem było to, że w pewnym momencie mieszkańcy berkutowskich bloków zagrozili pikietującym wezwaniem milicji, ponieważ… zakłócali spokój ich osiedla.

*******

Szturm Kyjiwrady – Rady Miejskiej Kijowa, gmachu opanowanego przez aktywistów Majdanu. Autobusy berkutowców podjechały wzdłuż ścian, opierając się bokami niemal o budynek. Obrońcy z wyższych pięter polewali atakującą milicję wodą. Wiktor, chcąc sfotografować zajścia, zbliżył się na tyle blisko, że również został – niczym ze średniowiecznej fortecy – poczęstowany porcją wody. Obszedł cały budynek i zauważył niedomkniętą bramę od strony podwórza. Szybko powiadomił o tym ludzi z Majdanu.

Teraz inny obraz: oto niegdysiejszy bulwar Bibikowa, obecnie ulica Tarasa Szewczenki. Odległość dzieląca ten fragment stolicy Ukrainy od Majdanu, do którego zmierzało w proteście ludzkie morze, nie przekracza kilometra. Pokonywaliśmy ją w gęstym tłumie przez trzy godziny. Ósmego grudnia obalono stojący na końcu bulwaru pomnik Lenina. Na zdjęciu widać przyprószony korpus wykonany z czerwonego granitu. Ktoś położył na nim kwiaty. To jakaś miejscowa komunistka – komentuje Wiktor. W 1939 roku rzeźba reprezentowała sowieckie państwo na wystawie światowej w Nowym Yorku. Pomnikowy Lenin, obok pomnikowego Stalina, zwieńczał wytyczoną na ekspozycji aleję – drogę do komunizmu. Posągi wykonano bodaj z takiego samego kamienia co mauzoleum na Placu Czerwonym.

Na chwilę mignęła przed oczyma sentencja wyroku w języku rosyjskim. Zatrzymujemy się przy dokumencie – papier wydany w Związku Sowieckim w czasach „wielkiej czystki” przez czernihowską instancję NKWD w dniu 26 września 1938 roku : „Iwana Władimirowicza Strzelbickiego, urodzonego we wsi Bohorodczany (Austria) w 1879 roku, dawnego oficera armii austriackiej, obywatela ZSRS narodowości ukraińskiej, bezpartyjnego, uczestnika powstańczej, antysowieckiej organizacji, który koresponduje z krewnym z Austrii i posiada brata we Francji, który miał związki z niemieckim konsulem, przejawiał tendencje terrorystyczne i był podejrzewany o szpiegostwo – rozstrzelać”.

*******

Wiktor pokazuje mi jeszcze inne dokumenty. Jest tu np. spis dokumentów z 1774 roku sporządzony przez cześnika żydaczowskiego Ludwika Strzelbickiego. Ów katalog nazywa „Biblią Strzelbickich”. Najstarszą posiadłością rodu były niegdyś Strzelbice w pobliżu Starego Sambora. Wiktor w poszukiwaniach genealogicznych eksploruje przeróżne archiwa m.in. w Przemyślu, Lwowie, Kijowie. Z tego ostatniego pochodzi dokument dotyczący jego pradziadka wziętego do niewoli rosyjskiej w 1914 roku. Z amerykańskich archiwów otrzymał zaświadczenie z czasów tuż po rewolucji lutowej, wydane przez administrację guberni jenisejskiej. Akt uwalniał kuzyna pradziadka, z zesłania. Wydano go 5 kwietnia 1917 roku: „austriackiemu poddanemu, Ukraińcowi – Galicjaninowi, wyznania greckokatolickiego – Włodzimierzowi Strzelbickiemu”. Żona owego Strzelbickiego – Anna, jak to często bywało w Galicji, była rzymską katoliczką, pochodziła z Niemczewskich. Włodzimierz Strzelbicki, zdążając z Syberii do Galicji, znalazł się w Kijowie. Tu otrzymał kolejny dokument – osobiście podpisany przez przewodniczącego Ukraińskiej Centralnej Rady – Michała Hruszewskiego.

*******

Mimo wszystkich ataków Berkutu, pobitych osób, działalności tajniaków, zbudowanych z lodu i śniegu barykad, drewnianych tarcz właśnie dostarczonych na Majdan, banki i restauracje wokół głównego placu miasta pracowały normalnie. Wiktor, aby się ogrzać wszedł do jednej z kawiarń, trafił na ślub. Ciągle jeszcze można było protest określać pokojowym powstaniem.

Za chwilę – ulica Hruszewskiego. Już polała się na niej krew. Jeszcze nie płoną stosy opon, ale jest trwoga. W tym miejscu mój rozmówca przerywa opowieść, mamy nadzieję, że zostanie kiedyś dokończona.

Do Kijowa Wiktor dojechał 18 lutego. Trafił w sam środek piekła, od snajperów ginęli demonstranci. Włączył się więc do akcji udzielania pomocy i rozwoził rannych do szpitali. Co czyni w tej chwili? – nie wiem. Ostatnie doniesienia z Ukrainy, które widzę na ekranie komputera brzmią: „Rada Najwyższa Ukrainy zaapelowała do Rosji o wycofanie żołnierzy”, „Szef NATO. Rosja zagraża bezpieczeństwu Europy” (2 marca 2014 r. godz. 14.15).