Od kazania na górze – do homilii w Górowie Iławeckim

Debata - Wrzesień 2011

Jeszcze trwa dopisywanie epilogów do wizyty patriarchy Światosława Szewczuka (Przemyśl – Lublin – Warszawa – Górowo Iławeckie, 26 – 29 czerwca 2013 roku). Na poziomie medialnym płynie przekaz oscylujący głównie wokół Deklaracji o pojednaniu przyjętej przez polskich i ukraińskich hierarchów w związku z 70 rocznicą zbrodni wołyńskiej. W narracyjnym schemacie przypomina się dotychczasowe wysiłki zmierzające do nawiązania i podtrzymania współpracy pomiędzy oboma narodami. Wspomina się o patriarszej pielgrzymce w tonie, jakby od początku było jasne, że obchody 1025-lecia chrztu Rusi – Ukrainy w Kościele Greckokatolickim rozpoczęte zostaną w Archieparchii [ archidiecezji – przyp. aut.] Przemysko – Warszawskiej tj. na terenie Polski i w konsekwencji przysłużą się porozumieniu i wybaczeniu.
Tymczasem w kraju nad Wisłą nie byłoby ani rocznicowych uroczystości związanych z przypomnieniem podjętego nad Dnieprem w 988 roku dzieła chrystianizacji – przynajmniej w takim wymiarze i o takiej randze, jak to uczyniono pod koniec czerwca w Górowie Iławeckim – ani nie byłoby Deklaracji próbującej odpowiedzieć na „wołanie z Wołynia” (28 czerwca 2013 roku), gdyby nie… No właśnie, jak określić przyczynowo – skutkowy łańcuch zdarzeń wiodący do polsko – ukraińskiej koncyliacji anno domini 2013 ?

Sakrament i rozbrat

Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego uzasadniając fakt rozpoczęcia obchodów rocznicy chrystianizacji Rusi – Ukrainy na terenie Archieparchii Przemysko – Warszawskiej przypomniał, że religia Chrystusowa zanim trafiła do Kijowa bezpośrednio z Konstantynopola, znana była w okolicach Przemyśla dzięki epigonom misji Cyrylo – Metodiańskiej. Wydaje się, że i polska tradycja chrześcijańska mogłaby sięgać głębiej, ponad 966 rok, gdyby źródła nie były zbyt skąpe i rozświetlały raczej niż, przez niedopowiedzenia, rozniecały tylko dyskusję nad śladami obrządku słowiańskiego w państwie Wiślan. Wtedy być może łacniej byłoby współcześnie żyjącym potomkom plemion lechickich i ruskich pojmować chrześcijaństwo jako wspólną, a może jedyną, drogę wyjścia z zaklętego kręgu wzajemnego obarczania się winami. Przecież i odmienności pochodzących ze sfery sacrum używano przez stulecia jako pretekstu, by generować waśnie.
W czasie genesis polskiego i ruskiego chrystianizmu – w X wieku, podział na dwa nurty tej religii: wschodni i zachodni, pozostawał jeszcze sprawą przyszłości. Istniała, co prawda, niewyznaczona jeszcze poza dawnym, naddunajskim limesem, niewidoczna linia separująca świat grecki od świata łacińskiego. To ona, przyczajona daleko, przed południowymi stokami Karpat, niczym niezauważalny egzekutor, rozwinięta następnie ku północy, czekała na swój czas. W 1054 roku podyktowała w końcu rozłam. Odtąd dwa chrześcijańskie płuca – ulubiona metafora Jana Pawła II w odniesieniu do podzielonego Kościoła – zaczęły oddychać powietrzem czerpanym z Rzymu i Konstantynopola na zasadzie alternatywy.
Mieszko I przyjął chrzest dwadzieścia dwa lata wcześniej niż uczynił to Włodzimierz nad Dnieprem, ale podstawowej rozbieżności w ewangelizacji podjętej przez Piastów i Rurykowiczów nie należy doszukiwać się w chronologii. Na Rusi chrześcijaństwo przez pewien czas istniało równolegle z pogańskim wielobóstwem. Być może nawet, licząc od pierwszej nieudanej misji bizantyjskiej w 866 roku, był to okres ponad stuletni. Gorliwą wyznawczynią wiary Chrystusowej już w 955 roku stała się księżniczka Olga (wareska Helga, chrześcijańska Helena). Przyjęła chrzest na dworze konstantynopolitańskich basileusów. Dopiero jednak jej wnuk zdecydował się na narzucenie wszystkim Rusinom wybranej przez siebie religii.
Mimo wschodniego rytu religijne związki Rusi z Zachodem były ciągle żywe. Wspomniana już wyżej kijowska władczyni dostrzegając misyjną opieszałość Konstantynopola zapraszała biskupów z Moguncji i Trewiru. Za rządów starszego brata Włodzimierza – Jaropełka goszczono w Kijowie pierwsze poselstwo przybyłe bezpośrednio z Rzymu i ustanowiono diecezję łacińską. Kto wie, czy i Jaropełk nie został wówczas ochrzczony przez papieskich emisariuszy. Sam Włodzimierz również podejmował wysłanników zarówno biskupa jaki i cesarza rzymskiego. Gdy w roku 1000 w Gnieźnie odbywał się zjazd Ottona III z Bolesławem Chrobrym, do Kijowa zdążała delegacja papieska wysłana przez Sylwestra II z relikwiami świętych, które przeznaczono dla nowych świątyń. Metropolia kijowska, choć podporządkowana patriarchatowi konstantynopolitańskiemu, niektóre wzorce czerpała z łacińskiej Europy (dziesięcina, kult zachodnich świętych). Nawet po zniszczeniu Kijowa przez Mongołów Rusini próbowali w porozumieniu z papiestwem organizować krucjatę antytatarską. Dzięki takiemu aliansowi legat Innocentego IV mógł w 1253 roku w Drohiczynie nad Bugiem koronować księcia Daniela Halickiego na króla Rusi. W tej samej okolicy, tyle że po wschodniej stronie Bugu, w Brześciu, podjęto później próbę połączenia rozchodzących się gałęzi chrześcijaństwa..
Unia religijna z 1596 roku dała podstawy dla budowania trwałej jedności kościoła ruskiego ze Stolicą Apostolską. Wschodnia liturgia i obrzędowość zespolona została z podporządkowaniem papieżowi. Unitom – greckim katolikom, jak mówiono od teraz o wyznawcach nowopowstałej wspólnoty, przypadł w udziale niełatwy los reprezentowania refleksu dawnego, niepodzielonego chrześcijańskiego świata, a zarazem pozostawania teologicznym „wschodem Zachodu” i „zachodem Wschodu”. Azjatyckie barbaricum nie raz jeszcze – w różnych wariantach ideowych – przyjęło jednak trwałą tendencję, by rujnować tkankę zapoczątkowanej w 988 roku nad Dnieprem Christianitas. Gdy doszła do tego, jak w XX stuleciu, konfrontacja pomiędzy systemami politycznymi skonstruowanymi z antychrześcijańskich dogmatów, los Kościoła Greckokatolickiego, zdawał się być przesądzony. Tym bardziej, że geograficznym polem konfliktu faszyzmu i komunizmu, stały się ziemie zamieszkane przez Polaków i Ukraińców. Oba narody rozlokowane w sferze paneuropejskiej kolizji, prowadziły własne starcie w cieniu globalnej wojny. Jakaś część spośród jednych i drugich, zaprzepaściła wtedy ewangeliczne wartości.

Miasto w Natangii

Czym może żyć parafia na peryferiach kraju? W po – protestanckiej świątyni ze zniszczonym wyposażeniem, trzeba postawić ikonostas, odrestaurować sufit wyremontować dach, wieżę… Przejęty w czasie „wojny polsko – jaruzelskiej”, po długich latach starań, Dom Boży skazany na degradację należy przywrócić do życia.
Nikt z deportowanych w 1947 roku na teren Prus grekokatolików nie mógł sądzić, że jako wierni niechcianego Kościoła, po upływie dziesięcioleci będą mogli zaprosić do świątyni swego duchowego zwierzchnika. Niech go formaliści nazywają arcybiskupem większym kijowsko – halickim, ale wiadomo, że Światosław Szewczuk to patriarcha – przełożony metropolitów. Młody biskup z Buenos Aires wybrany przez synod Ukraińskiego Kościoła Grekokatolickiego w 2011 roku na najwyższe stanowisko w tej wspólnocie, już w następnym mógłby ujrzeć polichromie Jerzego Nowosielskiego na gotyckich ścianach górowskiej cerkwi.
Ksiądz Jan Łajkosz – proboszcz parafii pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego w Górowie Iławeckim wystosował pismo do kurii metropolitalnej w Przemyślu z intencją zaproszenia patriarchy. Zbliżał się praznyk – coroczne święto wypadające w dniu 27 września. Proboszcz pragnął podziękować Matce Bożej za opiekę, za pomoc. Zamówił kopię ikony Jarosławskiej Matki Boskiej „Brama Miłosierdzia”. Na przeszkodzie w peregrynacji do Górowa stanął kolejny synod, tym razem w Kanadzie. 10 października ksiądz Łajkosz ponownie zwrócił się z propozycją do metropolity przemysko – warszawskiego, arcybiskupa Jana Martyniaka, by zaprosić patriarchę Światosława. Wkrótce proboszcz otrzymał z przemyskiej kurii oczekiwaną odpowiedź, stąd już 3 listopada z kancelarii parafialnej wyszło pismo skierowane bezpośrednio do Kijowa, z prośbą, aby to właśnie zwierzchnik całego kościoła greckokatolickiego stanął na czele rocznicowych uroczystości związanych z 1025 – leciem chrztu Rusi – Ukrainy obchodzonych w Górowie Iławeckim podczas ogłoszonego przez papieża Roku Wiary. Pozytywna reakcja patriarchy Światosława uruchomiła pasmo przygotowań: 7 lutego w Górowie Iławeckim odbyło się spotkanie księży północnych dekanatów archieparchii, na którym opracowano projekt programu pielgrzymki. Założono w nim m. in. oficjalny charakter wizyty (postulowano wystąpienie do prezydenta Polski z propozycją spotkania) oraz zorganizowanie konferencji prasowej, po czym, 20 lutego w Przemyślu, spotkali się księża – dziekani z całej Archieparchii Przemysko – Warszawskiej, by koordynować przygotowania. W zespole aranżującym wizytę obok ks. Jana Łajkosza, jako dziekana olsztyńskiego, znaleźli się również: ks. mitrat Stefan Batruch z Lublina i o. Piotr Kuszka – proboszcz parafii bazyliańskiej w Warszawie. Metropolita Martyniak przyjął na siebie zobowiązanie kontaktowania się z Pałacem Prezydenckim.
Zwrotnym momentem okazał się jednak wyjazd i audiencja (29 kwietnia 2013 r.) w siedzibie patriarchy. Była to robocza, ale chyba najistotniejsza z punktu widzenia późniejszych wydarzeń, faza przygotowań. W spotkaniu z patriarchą Światosławem w Kniażycach pod Kijowem, oprócz inicjatora zaproszenia – ks. Jana Łajkosza, wzięli też udział m. in. sekretarz przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski (abpa Józefa Michalika), i dziennikarze Katolickiej Agencji Informacyjnej. W związku z tym, że patriarsza pielgrzymka do Polski zbiegała się w czasie z 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej, do programu wpisano wspólną modlitwę w intencji ofiar. Podczas audiencji przyjęto też kluczowy postulat, aby podczas planowanej konferencji prasowej w kwestii zbrodni na Wołyniu zwierzchnicy obu Kościołów wypowiedzieli się tonem Ewangelii. Patriarcha zaproponował, że przygotuje roboczą wersję komunikatu. Tak rozpoczęto drogę, która w konsekwencji zaowocowała Deklaracją.
Informację o programie i ustaleniach w kwestii projektowanej oficjalnej wizyty zwierzchnika Kościoła Greckokatolickiego przekazano na posiedzenie obradującej 2 czerwca w Częstochowie Konferencji Episkopatu Polski. Gremium hierarchów wyłoniła grupę duchownych w celu przygotowania tekstu wspólnego dokumentu – komunikatu; wtedy jeszcze nie było wiadomo, jaką ostateczną formę przyjmie akt wyrażający stanowisko obu Kościołów. Do 28 czerwca zdołano ułożyć treść najważniejszego alegatu wizyty.
Wydarzenia przybrały niespodziewany obrót. Zamiast odwiedzin odległej parafii, wizyta przeistaczała się w fakt o wiele większej rangi. Przecież nie było tak, że patriarcha Światosław nie odwiedzał już Polski. Czynił to dwukrotnie: w sierpniu 2011 roku był w Jarosławiu, a w maju 2012 roku wizytował Wrocław i Legnicę. W podróż do Prus, do której teraz się szykował, miał zabrać jeszcze ze sobą poczet złożony z trzech metropolitów z Ukrainy – arcybiskupów: Igora Wozniaka ze Lwowa, Bazylego Semeniuka z Tarnopola i Włodzimierza Wijtyszyna z Iwano – Frankiwska. Swemu zwierzchnikowi towarzyszyli jeszcze dwaj hierarchowie greckokatoliccy z Polski: metropolita przemysko – warszawski abp Jan Martyniak i ordynariusz wrocławsko – gdański bp Włodzimierz Juszczak. Tak więc rdzeń greckokatolickiego episkopatu sekundował każdemu etapowi pielgrzymki. W Górowie Iławeckim bardzo ważna była obecność nuncjusza papieskiego – abpa Celestino Migliore oraz biskupa pomocniczego archdiecezji warmińskiej Jacka Jezierskiego uzupełnionego o licznie przybyłą grupę księży obu obrządków.

Bezradność polityków

Czerwcowe okoliczności towarzyszące wizycie patriarchy Światosława w postaci wspólnych modłów poświęconych ofiarom rzezi wołyńskiej i jednomyślnej deklaracji obu związków wyznaniowych: Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce i Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, zaskoczyły osoby i środowiska ( w obu krajach) pragnące zbijać kapitał polityczny na generowaniu i utrzymywaniu sprzeczności polsko – ukraińskich. Na dokumencie złożyli podpisy: patriarcha Światosław Szewczuk, metropolita przemyski obrządku łacińskiego i  przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski – abp Józef Michalik, metropolita lwowski obrządku łacińskiego i przewodniczący Konferencji Episkopatu Rzymskokatolickiego Ukrainy – abp Mieczysław Mokrzycki oraz metropolita przemysko-warszawski Kościoła Greckokatolickiego – abp Jan Martyniak. Głosy obu Kościołów, a de facto jednej, różniąca się rytem, podporządkowanej papieżowi, wspólnoty, poszły w stwierdzeniach obecnych w deklaracji dalej niż ktokolwiek do tej pory się spodziewał. Zdecydowano, by Deklaracja, którą podpisano w Warszawie, została odczytana we wszystkich cerkwiach greckokatolickich na Ukrainie w niedzielę 7 lipca 2013 roku. Odczytanie jej w polskich kościołach uzależniono od decyzji biskupów diecezjalnych.
Stwierdzenia dokumentu oparto o Ewangelię św. Jana ( „Jesteśmy świadomi, że tylko prawda nas wyzwoli”.) W kolejnych fragmentach wyrażone zostało stanowisko patriarchy Światosława: „Jako zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego pragnę powtórzyć te słowa dzisiaj [wypowiedź kardynała Lubomira Huzara z 2001 roku o tym, że „niektórzy synowie i córki Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego wyrządzali zło – niestety świadomie i dobrowolnie – swoim bliźnim z własnego narodu i z innych narodów” – przyp. aut. ] i przeprosić Braci Polaków za zbrodnie popełnione w 1943 r.” i arcybiskupa Michalika: „W imię prawdy uważamy, że przeproszenia i prośby o wybaczenie wymaga postawa tych Polaków, którzy wyrządzali zło Ukraińcom i odpowiadali przemocą na przemoc.
Jako przewodniczący Episkopatu Polski kieruję do Braci Ukraińców prośbę o wybaczenie”. Przypomniano też wszystkie dotychczasowe wysiłki obu Kościołów w dążeniu do pojednania i zaapelowano do historyków o kontynuację badań w celu poznania okoliczności, w jakich doszło do zbrodni, zaakcentowano przy tym potrzebę upamiętnienia ofiar.
Natężenie emocji wokół relacji polsko – ukraińskich i czynni „katalizatorzy” gotowi wzmagać każdy antagonizm w tych stosunkach, zapewne starać się bedą wynajdywać różne argumenty przeciw Deklaracji. Dokument posiada zresztą ograniczenia, których nie sposób uniknąć. Nie można np. Kościołowi Rzymskokatolickiemu w Polsce przypisać cech reprezentacji ogólnonarodowej, tym bardziej nie można tego uczynić w odniesieniu do Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie, który jest tam jednym z wielu, na dodatek wcale nie najliczniejszym, związkiem wyznaniowym. Można oczywiście twierdzić też, że podpisy złożone przez kościelnych dostojników lokują uzgodniony dokument w hermetycznym schowku zatytułowanym „teologia”. Nie na tym jednak zasadza się znaczenie i rezultat wizyty. Hierarchowie przypomnieli bowiem pochodzące z Ewangelii fundamentalne zasady, na których chrześcijanie powinni się opierać we wzajemnych relacjach. Powtórzył je następnie patriarcha Światosław w wygłoszonej w Górowie Iławeckim homilii – jej treść oparł na Kazaniu na górze.
Intencje przedstawicieli rzymsko – i greckokatolickiej hierarchii wyrażone w słowach Deklaracji ustanawiają bardzo wysoki pułap – standard nie do powtórzenia przez środowiska motywowane doraźnymi celami i regułę, która nie mogła zaistnieć w układach budowanych z potrzeb politycznych. Treść Deklaracji wprowadza ponownie do stosunków polsko – ukraińskich płaszczyznę moralną pochodzącą z istoty chrystianizmu, a której brak oba narody odczuły w historii jak najboleśniej. Otwartym pozostaje pytanie, na ile wartości ewangeliczne obecne są w ogóle w życiu współczesnych Polaków i Ukraińców?