Dymitr mówi z rozmysłem. Nie żeby chciał do czegokolwiek przekonywać. Wspomina. Decydując się na obronę wyznawanych wartości, wyrobił w sobie przeświadczenie, że rodzinnego miasta już nigdy nie ujrzy. Idąc na wojnę, przygotowałem się do tego, że nie wrócę. Od dzieciństwa pasjonowała mnie wiedza na temat samurajów, ich filozofii życia. Dla samuraja przecież każdy nowy dzień jest dniem ostatnim, każde śniadanie traktuje jako ostatnie, nie myśli o tym, czy w ogóle będzie jutro się posilał. To nie jest ważne. Tam na wschodzie mieliśmy podobne myśli. Czytaj więcej…
Codziennie otrzymujemy jakieś powiadomienia, sms-y, maile, listy. Zdarza się, że wysyła je nam także… przeszłość. Idąc nawet przez 70 lat, może przebić się do świadomości głos zdarzenia, które nakazało w dniu 20 maja bieżącego roku niewielkiej grupie osób bacznie rozglądać się wśród świeżej zieleni. Oczy, a nawetnarzędzia radiestezji, szukały śladów nieoczekiwanej śmierci. Christian Libaud w podróż zapoczątkowaną w nadatlantyckim Brem sur Mer zabrał różdżki. Czytaj więcej…
Ukryć znaczenie i przekazać potomnym w mocno zawoalowanej formie pierwotny źródłosłów – określenie miejsca, takie igrzyska urządzać może tylko historia. W Braniewie lubią posługiwać się analogią Feniksa. Miasto zniszczone w 1945 roku w procencie podobnym do Hiroszimy odrodziło się w końcu z popiołów. Nie jest to nawet cień stolicy erygowanej tu biskupiej Warmii, ani hanzeatycki port, nikt nawet nie waży się wspomnieć teraz o Atenach Północy. Postawione do geograficznego kąta – dosłownie!, municypium o najbardziej bodaj chwalebnej w skali regionu przeszłości pokornie wypełnia los administracyjnej siedziby powiatu na krańcach Rzeczypospolitej.