Braniewo. Jedyny „Pruski Gród”

Debata - Styczeń 2015

Braniewo - Braunsberg, Christoph Hartknoch's Alt- und neues Preussen, 1684.
Braniewo – Brunsberga – Braunsberg, Christoph Hartknoch Alt- und neues Preussen, 1684

Ukryć znaczenie i przekazać potomnym w mocno zawoalowanej formie pierwotny źródłosłów – określenie miejsca, takie igrzyska urządzać może tylko historia. W Braniewie lubią posługiwać się analogią Feniksa. Miasto zniszczone w 1945 roku w procencie podobnym do Hiroszimy odrodziło się w końcu z popiołów. Nie jest to nawet cień stolicy erygowanej tu biskupiej Warmii, ani hanzeatycki port, nikt nawet nie waży się wspomnieć teraz o Atenach Północy. Postawione do geograficznego kąta – dosłownie!, municypium o najbardziej bodaj chwalebnej w skali regionu przeszłości pokornie wypełnia los administracyjnej siedziby powiatu na krańcach Rzeczypospolitej. 

Pielgrzymi i autochtoni

Nad brzegiem Pasłęki, niedaleko jej ujścia, bałtyjscy Warmowie zbudowali w średniowieczu gród broniący wejścia do wnętrza kraju. Dla najstarszych żeglarzy wyprawiających się na wschód kontynentu, takich jak anglosaski Wulfstan, podróże kończyły się na wodach Estyjskiego – inaczej mówiąc: Pruskiego Morza. Wulfstan, dopływając ok. 890 roku do Truso, zdołał rozciągnąć europejski horyzont geograficzny po rzekę Ilfing (Elbląg). Następcy wilka morskiego z Wessexu, m.in. Duńczycy, którzy przybyli w te strony ok. 1210 roku, nie zastali już wspaniale prosperującej faktorii w Truso. Mozolna praca Bałtyku, polegająca na łączeniu wysepek i płycizn, a w końcu na usypaniu mierzei rozpoczynającej się nasadą przy słowiańskim Gdańsku i dochodzącej niemal do Sambii, oddzieliła pruskie wybrzeże zatoką od reszty morza. Słodsze, czyli „świeższe” wody okalające plemienną Warmię stały się odtąd na długi czas Frisches Haff – „Zatoką Świeżą”. Duńskie hufce Waldemara II nie dotarły nad Pasłękę. „Pruski Gród” – pierwotne Braniewo, podobnie jak dalej położona Honeda, czy Twangste nad Pregołą – trwał więc nienaruszony. W 1237 roku Herman Balk idący od południa na czele pochodu „Białych Płaszczy” wypuścił się Nogatem w kierunku Frisches Haffu. Pierwszy mistrz krajowy Zakonu Krzyżackiego założył wtedy w pobliżu dawnego Truso warownię Elbing. Stąd właśnie Krzyżacy wyprowadzili atak na nadbrzeżne lauksy – pruskie jednostki osadnicze. W celu penetrowania wybrzeża i zaopatrywania krzyżowców zwodowali nawet dwa okręty: „Pilgeram” („Pielgrzym”) i „ Friedelandt” („Pokój na ziemi”). Przypisując purytanom lądującym w 1620 roku w Nowej Anglii określenie „ojcowie pielgrzymi”, powielono, zapewnie nieświadomie, misyjny zapał charakteryzujący cztery stulecia wcześniej nawiedzonych uczestników antypruskiej krucjaty. Opowieść o początkach Stanów Zjednoczonych jest powszechnie znana. Kto dziś chce pamiętać, że podobnie, jak dla pierwszych Amerykanów ląd za wielką wodą miał się stać Nowym Jeruzalem, to dla ściąganych przez Zakon osadników podbite ziemie pruskie miały przeistoczyć się w Ziemię Obiecaną?

Braniewo 1635 kolorowana rycina na podstawie miedziorytu P. Stertzella i K. Goetkego, źródło fotopolska. eu
Braniewo – Braunsberg 1635, kolorowana rycina na podstawie miedziorytu P. Stertzella i K. Goetkego, źródło: fotopolska.eu

Warmowie wyglądający zagrożenia od strony morza nie przypuszczali, że wrogowie zamierzający skolonizować ich ojczyznę nadejdą głównie lądem. Mało tego, Prusowie nie wiedzieli, że Zakon Krzyżacki zbuduje na miejscu ich nadpasłęckiej warowni pierwsze na ziemi warmińskiej miasto. Lokacji dokona również pierwszy na Warmii biskup, a jednocześnie brat zakonny – Anzelm. Wzorowany na niemieckiej Lubece ośrodek położony obok zamku z krzyżacką załogą przyjmie nazwę: „Brusebergue” – Braunsberg. Wkrótce po założeniu tuziemcy zdobędą go w toku ostrej reakcji – wielkiego antykrzyżackiego powstania. W 1260 roku Warmowie dowodzeni przez Glappa zaczną oblężenie, zmuszając pierwszych mieszczan do ucieczki. Na odchodne pierwsi braniewianie spalą swoje miasto. Po stłumieniu zbrojnego zrywu Braniewo zostanie powtórnie założone, w odległości „dwóch rzutów kamieniem” od miejsca pierwotnej lokacji. Przywilej założycielski wyda w 1284 roku lubeczanin – biskup Henryk Fleming. Kwitnący gospodarczo organizm, powiększony później nawet o położone po drugiej stronie rzeki Nowe Miasto Braniewo, ulegnie w końcu dramatycznym procesom ekonomicznego uwiądu. Przyczyną regresu okaże się dalsza skryta, by nie rzec – mściwa, działalność Pruskiego Morza. Oprócz wojen i politycznych ustaleń odsunięcie Braniewa od drożnego wyjścia nad Bałtyk stanie się praprzyczyną historycznego upadku miasta. 

Herb Braniewa, żródło Wikipedia
Współczesny herb Braniewa, źródło: Wikipedia

Street i avenue

Przejechać współczesną Brunsbergę samochodem, gdy puste są ulice to żadna sztuka. Pokonujesz jedną street (ul. Kościuszki), jedną avenue (ul. Gdańska) i jeden most nad Pasłęką. Na głównym skrzyżowaniu nie skręcaj w prawo – trafisz na Królewiecką. Wbrew nazwie nie dojedzie się nią do Królewca, po minięciu przejścia granicznego w Gronowie znajdziesz się co najwyżej w… Kaliningradzie. Różnica między Królewcem a Kaliningradem jest mniej więcej taka, jak pomiędzy czasami, gdy granice międzypaństwowe niekoniecznie były widoczne, natomiast powszechnie ceniono cudzą własność, a momentem, w którym dwudziestowiecznym faraonom wyobrażenie o szczęściu ludzkości dało władzę nad linijką przytkniętą do mapy. Pograniczne położenie – stale wymieniane jako atut, jak dotąd nie jest źródłem nadzwyczajnego powodzenia Braniewa.

Próby cywilizowania kreski dzielącej dawne Prusy, na przykład uruchomienie unijno – polskiego wynalazku w postaci tzw. małego ruchu granicznego, spowodowały może ożywienie, ale nie zamieniły jeszcze miasta w El Dorado. Rosjanie z Kaliningradu, korzystający w dużej mierze z przejścia granicznego na „berlince” w Grzechotkach, pędzą następnie do Gdańska lub Elbląga, częstokroć nie zawijając do Braniewa. Tu trafiają raczej przekonani zwolennicy miasta nad Pasłęką. Braniewo jest też ośrodkiem tranzytowym ze względu na linię kolejową. Przeładunek taniego rosyjskiego węgla stał się zresztą powodem górniczych protestów na braniewskich torach. Przyjazd związkowców ze Śląska zapewnił Braniewu krótkie publicity w ogólnopolskich serwisach informacyjnych. Dwudniowa blokada torów została zakończona, m.in. na skutek zapewnień, że nie będzie tu rozbudowywany węglowy punkt przeładunkowy. Braniewianom pozostaje więc do dyspozycji bardziej lokalny handel, może na miarę Mamonowa (dawnej Świętej Siekiery – Heiligenbeil) i stałych bywalców z drugiej strony granicy, aniżeli udział w zyskach z jakiegoś większego geszeftu. Bo cóż tak naprawdę budującego osiągnąć można z przekraczania linii zarysowanej onegdaj w gabinetach z dominującym portretem Stalina? Polski region o kosmicznym bezrobociu proponuje tu swoim mieszkańcom, chcącym odwiedzić rosyjską eksklawę, drobny biznes z paliwem, alkoholem i piosnką w tle – „Zdrawstwuj Lidl!, zdrawstwuj Biedronka!” Najdalej zaś na zachód wysunięta ekspozytura imperium skłonna jest wychodzić na powitanie współczesnych Warmiaków z otwarcie wyciągniętą dłonią. Koniecznie trzeba dodać – dłonią celnika wyciągniętą po banknot wetknięty między kartki paszportu.

Rosjanie zresztą nie mają powodu, by narzekać na sąsiadów zza „bliskiej zagranicy”. Południowy kordon, mimo że za komuny zamknięty – zdawałoby się na głucho – w Braniewie przekraczalny był dla nich jak najbardziej. Wojskowe składy zdążały tędy chociażby do Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Kto chciał, mógł podczas postoju próbować zdolności negocjacyjnych w stosunku do krasnoarmiejców. Zwłaszcza miejscowi kolejarze, wykorzystując termin machniom, organizowali spontaniczny barter, stając się prekursorami zupełnie wolnego rynku. Do końca PRL- u miejscowi notable z atencją witali nad Pasłęką oficjalne „radzieckie” delegacje, a nagrodą była miejscówka w „Pociągu Przyjaźni”. W latach dziewięćdziesiątych braniewianie chętnie dokonywali transakcji z obywatelami Obwodu Kaliningradzkiego „na ryneczku”, kupując za psi grosz wszystko, co skołatana dusza postsowieckiego brodiagi zdołała przewieźć w zdezelowanym moskwiczu. Tradycja zobowiązuje: nikogo w Braniewie nie zdziwił widok pomarańczowo – czarnych wstążek zdobiących auta „nowych ruskich” od czasów „krymskiej gorączki”.

Tymczasem młodzi, wykształceni i co bardziej przedsiębiorczy braniewianie szukają powodzenia nie u siebie, lecz w tej części świata, z której bardzo dawno temu wypłynął Wulfstan lub wśród krain, skąd przybywali na Warmię uczestnicy średniowiecznych krucjat.

Gloria Tibi Trinitas

Wbrew niesprzyjającym trendom ekonomicznym lub politycznym braniewianie wyjątkowo mocno solidaryzują się z miejscem swego zamieszkania. Zbyt wiele tu historii. Zwykła powierzchowność miasta nie jest w stanie być może spektakularnie jej ukazać, ale nie jest też w stanie jej czymkolwiek przyćmić czy zaprzepaścić. Każdy metr kwadratowy nasiąkł tu szczególną przeszłością. Mimo braku oparcia o zniszczoną w przytłaczającej większości architekturę cień minionego jest tu ciągle na podorędziu. W mieście nad Pasłęką nie znajdziemy starówki z ratuszem, urokliwych uliczek, kamienic ani zamku. Wszystko to istniało tu – niegdyś. Obrócone w perzynę w postaci cegieł powędrowało na odbudowę Warszawy. Braniewo, złożywszy daninę z własnej substancji budowlanej, samo odbudowane zostało najpóźniej ze wszystkich miast Warmii i Mazur, na dodatek w scenografii blokowiskowej. Nawiasem mówiąc, miasto przyzwyczaiło się do odzierania z tego, co stanowiło o jego znaczeniu. Najpierw pożegnało się z katedrą, później z siedzibą warmińskiego biskupa (1340 r.), następnie z planami utworzenia uniwersytetu – na przeszkodzie stanęła wojna północna – oraz z samymi jezuitami sprowadzonymi tu przez Stanisława Hozjusza (od 1565 r. Towarzystwo Jezusowe prowadziło w Braniewie pierwsze kolegium na ziemiach polskich oraz seminarium diecezjalne – od 1567 r.). Akademickie plany podnoszone były, m.in. przez biskupów: Marcina Kromera i Andrzeja Batorego. W 1626 roku w zasmołowanych beczkach na rozkaz Gustawa II Adolfa powędrowały do Uppsali cymelia z braniewskiej biblioteki. W 1773 zaprzestała działalności oficyna wydawnicza, a w 1798 roku zamknął podwoje papieski alumnat. Po ostatniej wojnie zręczni szabrownicy w zgliszczach Liceum Hosianum mogli zaopatrzyć się zarówno w papirusy, jaki i przykłady antycznej rzeźby. A jednak… Diariusz przeszłości, choć porwany na strzępy, tym bardziej przyciąga, bo są w nim fragmenty niedopowiedzianego – pole dla wyobraźni i ciągłego uzupełniania wiedzy.

Przeszłość podpowiada imiona i nazwiska postaci, które w różnym stopniu i w różnych momentach dziejowych, skojarzyły swe losy z miastem nad Pasłęką. Najczęściej są to osoby związane z katolicyzmem: bł. Regina Prothmann – braniewska mieszczka, założycielka Zgromadzenia św. Katarzyny i św. Andrzej Bobola – uczeń tutejszego kolegium. Przez braniewskie zakłady szkolne przewinęli się, m.in.: Walenty Barczewski, Franciszek Barcz, Jan Liszewski, Feliks Schreiber. Do odnotowywanych na kartach nie tylko lokalnej historii należą: Wilhelm Killing – wybitny XIX – wieczny matematyk i Konrad Zuse – pionier informatyki, twórca pierwszego na świecie programowalnego komputera, obaj w swej życiowej drodze także związani z Hosianum.

Braniewo na mapie z 1859 r, żr. Internetowa Encyklopedia Warmii i Mazur
Braniewo na mapie z 1859 r., źródło: Internetowa Encyklopedia Warmii i Mazur

Jeszcze do początków XX wieku wzdłuż bałtyckiego brzegu pływały niewielkie frachtowce pod braniewską banderą. Teraz jedyną latarnią morską dumnej Brunsbergi pozostaje widoczna z odległości kilku kilometrów wieża kościoła (bazyliki) św. Katarzyny. Sylwetka świadczy o potędze tutejszego patrycjatu. Gotycki halowiec jest wyjątkowym na terenie Braniewa przykładem przywrócenia do życia cennego zabytku – został podniesiony z ruin w latach osiemdziesiątych XX wieku.

W centrum dawnego Nowego Miasta Braniewa ocalał niewielkich rozmiarów późnogotycki kościół Świętej Trójcy (obecnie cerkiew greckokatolicka). Dewiza Gloria Tibi Trinitas (Chwała Tobie Trójco), umieszczona nad portalem, podczas II wojny światowej profetycznie zdefiniowała świątynię. Epizod podczas bombardowania: jeden z ministrantów przekonany, że bomby nie zniszczą przybytku, wbrew nakazom i wbrew zachowaniu reszty uczestników nabożeństwa, nie powędrował do schronu. Wszystko, co było w okolicy, w mgnieniu oka zamieniło się w rumowisko. Świątynia, jako niemy świadek, tkwi dziś samotnie pośród współczesnej, jednakowej zabudowy. Podobnie można powiedzieć o wieży bramnej – jedynym fragmencie zamku biskupiego. Ów „ostaniec” – symbol miasta, donżon z kaplicą wewnątrz, najstarszy szczątek braniewskiego budownictwa, byłby idealnym miejscem na lokalne muzeum. Dziś zamurowany na głucho nawet nie jest w stanie opowiedzieć, jaki genius loci pochylił się nad nim i uratował w chwili próby.

Innych wartościowych budowli należy szukać na obrzeżach miasta. Te będą już odmienne stylowo: barokowa kaplica św. Rocha, dawny dom konwertytów i położone nad brzegiem Pasłęki, także barokowe, sanktuarium Krzyża Świętego. Kościół należący do redemptorystów niezamierzenie wyposażony został przez szwedzkich żołdaków w atrybut cudowności. Luteranie z drugiego brzegu Bałtyku przestrzelili przedstawienie Boga Ojca utrzymującego krzyż z ciałem Chrystusa. Później z obrazem osobiste losy związali dwaj ostatni Wazowie. Władysław IV wywiózł go do Warszawy, a Jan Kazimierz po swej abdykacji zabrał do Paryża. Teraz, z trzema otworami po kulach, jest wymownym świadectwem religijnych podtekstów XVII – wiecznych wojen.

Wydaje się, że usytuowanie Braniewa pomiędzy świetnością hanzeatyckiego gotyku i kontrreformacyjnego baroku a sprowadzeniem do roli współczesnej prowincji ze świadomością ogromnego dziedzictwa intelektualnego i tragedii, która rozegrała się tu podczas ucieczki całych Prus Wschodnich – tędy odpłynęła po 700 latach fala potomków krzyżackiego osadnictwa, powoduje, że wielu mieszkańców nadpasłęckiego grodu niczym Schliemann gotowa jest poświęcić każdy czas i trud, by odkrywać kolejne warstwy tutejszej Troi. Czynią tak pojedyncze osoby – pasjonaci, stowarzyszenia (np. Towarzystwo Miłośników Braniewa) i instytucje (Miejska Biblioteka Publiczna). Nolens volens stają się kontynuatorami Warmińskiego Towarzystwa Historycznego (Historischer Verein für Ermland) – wydawcy niezwykle cenionego wśród badaczy periodyku Zeitschrift für die Geschichte und Altertumskunde Ermlands. Czasopismo ukazuje się nadal w niemieckim Monastyrze. Wydaje się, że i w samym Braniewie sytuacja dojrzała na tyle, by wznowić tu działalność muzealniczą i edytorską poświęconą dziejom miasta. Oby!