Jeszcze trwa dopisywanie epilogów do wizyty patriarchy Światosława Szewczuka (Przemyśl – Lublin – Warszawa – Górowo Iławeckie, 26 – 29 czerwca 2013 roku). Na poziomie medialnym płynie przekaz oscylujący głównie wokół Deklaracji o pojednaniu przyjętej przez polskich i ukraińskich hierarchów w związku z 70 rocznicą zbrodni wołyńskiej. W narracyjnym schemacie przypomina się dotychczasowe wysiłki zmierzające do nawiązania i podtrzymania współpracy pomiędzy oboma narodami. Wspomina się o patriarszej pielgrzymce w tonie, jakby od początku było jasne, że obchody 1025-lecia chrztu Rusi – Ukrainy w Kościele Greckokatolickim rozpoczęte zostaną w Archieparchii [ archidiecezji – przyp. aut.] Przemysko – Warszawskiej tj. na terenie Polski i w konsekwencji przysłużą się porozumieniu i wybaczeniu. Czytaj więcej…
Fakty związane z przymusowym przesiedleniem Ukraińców rozpoczętym w kwietniu 1947 roku są na ogół rozpoznane. Nie jest oczywiście tak, że nie będą one uzupełniane w toku ustaleń historyków. Dziś jednak największych problemów dostarczają kwestie interpretacyjne, a głównie to, co w przypadku badań w obszarze dziejów najnowszych jest ich nieodłączną cechą: ustawianie oglądu minionej rzeczywistości przez pryzmat aktualnie toczonych sporów. Polemiki wokół operacji wojskowej i akcji przesiedleńczej, o której zdecydowało Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej, toczą się zarówno wewnątrz społeczności polskich Ukraińców, jak i pomiędzy Polakami i Ukraińcami. W tym pierwszym przypadku dotyczą przeważnie wpływu deportacji na dalsze losy mniejszości ukraińskiej i zachowania tożsamości przez tę grupę narodową w kraju – nomen omen – nad Wisłą, a w drugim wpisywane są raczej w całokształt relacji polsko – ukraińskich. Temperaturę dyskusji podniósł niedawno zamiar wprowadzenia pod obrady Sejmu projektu uchwały potępiającej akcję „W”. Czytaj więcej…
Jerzy Necio: Chciałbym zadać Panu kilka pytań w imieniu prawicowego, niezależnego miesięcznika „Debata”, ukazującego się w Olsztynie. Myślę, że Pańskie poglądy mogą okazać się interesujące dla czytelników z Warmii i Mazur, w tym dla mieszkających tu Ukraińców.
Mykoła Riabczuk: Bardzo proszę. Uważam się za liberała… Czytaj więcej…
Można rzec: nareszcie! Po długich staraniach ukazała się bardzo oczekiwanaksiążka – kompendium. Zatytułowano ją z szacunkiem dla najstarszych mieszkańców naszego regionu. Podczas wertowania stron początkowych rozdziałów (pradzieje, średniowiecze) ujawnia się duch „Pruthenii”- towarzystwa naukowego z Olsztyna, inicjatora podręcznika. W nagłówku autorzy starają się wyeksponować relację depozytu – spadkobierstwa, jaka zachodzi pomiędzy współczesnymi a poprzednimi pokoleniami mieszkańców ziem określanych obecnie jako „Warmia i Mazury”. To ważne, bo jest to pierwsze vademecum dziejów regionalnych wydane z myślą o nauczaniu. Stanie się więc ono, nolens volens, paradygmatem dla każdego, kto podejmie – wcale niełatwą – próbę dydaktyzacji historii dawnych Prus. Czytaj więcej…
Wspólnota Kulturowa „Borussia” obchodziła niedawno (22 maja 2012 r.) jubileusz 20-lecia wydawanego pod swoim szyldem pisma. Nie mogłem być w dwóch miejscach jednocześnie – wziąłem udział w spotkaniu Forum Związków Zawodowych i „Solidarności” – 80. Odbywało się ono w przygranicznym, kresowym rzec by można, ekstrakcie Polski powiatowej – w Bartoszycach. Wydało mi się charakterystyczne, że stojąc przed alternatywą: związek zawodowy z nazwą – wspomnieniem buntu wyznaczającego obumieranie realnego socjalizmu lub intelektualna dyskusja w olsztyńskim planetarium, zostaję z przyziemną problematyką. W ten sposób zamiast „rebelii prowincji” i „otwartego regionalizmu” – haseł przydatnych do definiowania borussiańskiejinicjatywy, w uszach zadźwięczał, odmieniany przez wszystkie przypadki, „mobbing”. Rozmowa dotyczyła środowiska oświatowego i pracowników służby zdrowia – sfer ogromnie ważnych społecznie, które w biurokratyczno – fiskalnym państwowym molochu przeżarła rdza niepokojąco negatywnych zjawisk. Wilcze stosunki w relacjach międzyludzkich – w pracy, na terytorium „Atlantydy Północy” – pomyślałem. Czytaj więcej…
Malował tu. Pozostawił polichromie – tak, jak w wielu miejscach w Polsce i poza nią. Mija rok od śmierci twórcy i prawie trzydzieści lat, od momentu, gdy zjawił się, w najdalszej, przygranicznej Północy, by dodać refleks szczególnego chrześcijaństwa. Bizantyjskiego – jak się powszechnie uważa lub archaicznego – jeśli przenikliwiej spojrzeć. Czy Nowosielski uzupełnił świątynię w Górowie Iławeckim o kolejne zdobienia, czy kończyłdługi łańcuchmetamorfozy bożego domu? Pozostawił nam dzieła plastyczne czy eschatologię? Czytaj więcej…
Zastanawiające, jak długo po podboju ziem pruskich przez Krzyżaków trwała absorpcja ich wiary przez pokonane plemiona? Wcześniejsza, misjonarska wersja rozpowszechniania chrześcijaństwa w południowo – wschodnim nadbałtyckim zakątku poniosła klęskę. Pokojowe wysiłki biskupów: Wojciecha Sławnikowica, Brunona z Kwerfurtu i Chrystiana, spełzły na niczym. Dopiero militarna epopeja lat 1228 – 1283 narzuciła poganom zamieszkałym między dolną Wisłą a Niemnem wiarę w jednego Boga. Czytaj więcej…
Istniejący w Warszawie od XVIII wieku bazyliański monaster, po II wojnie światowej, pozostał jedynym w państwach sowieckiej strefy wpływów greckokatolickim zgromadzeniem próbującym wskrzesić działalność. Klasztor, podobnie, jak wiele jemu podobnych instytucji wyznaniowych istniejących w PRL, poddano oddziaływaniu systemu inwigilacyjnego. Poniżej przedstawiam drobny przyczynek ukazujący sposoby, jakimi tajna policja polityczna zamierzała wpływać na zakon na początku dekady gierkowskiej. W stolicy Piotrowej pontyfikat sprawował wówczas papież Paweł VI, prymasem Polski był kardynał Stefan Wyszyński, a w sprawach wiernych obrządku greckokatolickiego wspomagał go ( od 1967 r.) wikariusz generalny – ks. Bazyli Hrynyk. Cerkiew unicka na Ukrainie sowieckiej egzystowała w tym czasie w katakumbach, zaś w „ludowej” Polsce nie posiadała ani własnych struktur, ani hierarchii w postaci biskupów. Czytaj więcej…
Język pruski to, oprócz zabytków pochodzenia archeologicznego, najważniejsze świadectwo odległych dziejów naszego regionu. Przekształconą mową Prusów posługujemy się, wymawiając takie nazwy, jak np.: Warmia, Łyna, Iława, Kwidzyn, Pasłęk… Możemy uznać, że Prusowie jako pierwsi skodyfikowali rzeczywistość, która stała się dla nas – współcześnie żyjących w ich krainie – onomastycznym i hydronimicznym otoczeniem. Wyjątkowo trudno spod warstwy pruskiej wydobyć jeszcze starsze substraty językowe. Prūsiskan („pruszczyzna” – język pruski) odsłania zatem podstawowy lingwistyczny koloryt ziemi, po której stąpamy. Czytaj więcej…
Z dr Izabelą Lewandowską – adiunktem w Zakładzie Historii Krajów Nadbałtyckich na Wydziale Humani stycznym UWM w Olsztynie, inicjatorką wydania pod ręcznika historii regionalnej rozmawia Jerzy Necio Czytaj więcej…